"To, że na ludowców spłynął niespodziewany sukces, nie oznacza, że w partii zapanowały błogość i zgoda" - pisze w "Rzeczpospolitej" Eliza Olczyk. Dziennikarka pisze o sobotnim posiedzeniu Rady Naczelnej PSL, na którym próżno było szukać euforii po znakomitym wyniku wyborów samorządowych.
"Część działaczy zwyczajnie nie lubi swojego prezesa, a przecież powinni go nosić na rękach" - zauważa Olczyk. Jest to część na tyle duża, że Janusz Piechociński, szef PSL, nie jest pewien nawet większości w radzie. Dziennikarka relacjonuje, że gdyby w sobotę prezes partii poprosił o wotum zaufania, mógłby go nie dostać. Piechociński wykazał się jednak instynktem samozachowawczym i nie potwierdzał swojego przywództwa.
To jednak nie koniec rozczarowań dla prezesa PSL. Nie udało mu się wprowadzić do Rady Naczelnej kilku swoich współpracowników, choć próbuje tego od kilku posiedzeń. Wdał się także w ostrą sprzeczkę z Jarosławem Kalinowskim, który w Brukseli miał nieelegancko krytykować swojego szefa.
"Wszystko to drobne sprawy, ale pokazują, że Piechociński nie ma łatwego życia w partii" - zauważa Olczyk.
Cały artykuł w "Rzeczpospolitej".