Pani Maria przeszła udar mózgu. Zajmował się nią szpital w Wejherowie. Gdy jej stan poprawił się na tyle, że nie wymagała już hospitalizacji, trafiła do Domu Pomocy Społecznej w Lęborku. Lekarz zdecydował, że powinna być karmiona dojelitowo. - To zbilansowana dieta. Odpowiednia ilość kalorii i substancji odżywczych - tłumaczy Aneta Kruzel, dyrektor DPS-u do spraw medycznych.
Pokarm w takiej diecie jest podawany odpowiednio do jelit, bo pacjenci najczęściej nie są w stanie samodzielnie jeść. Tak było i tym razem. Panią Marię zgłoszono do placówki, która zapewnia takie żywienie, ale okazało się, że musi czekać w kolejce. - Staramy się to załatwić od września, a usłyszeliśmy, że być może trzeba będzie jeszcze czekać nawet pół roku - mówi Kruzel. Pani Maria jest 17. w kolejce.
Zgłoszenie w tej sprawie dostała rzeczniczka praw pacjenta. - To niedorzeczne, że w takiej sytuacji obowiązują jakieś limity - mówi Krystyna Kozłowska i dodaje, że pacjenci w takim stanie powinni dostawać odpowiedni pokarm, by odzyskiwać siły. - To zastępuje kroplówki - mówi Kozłowska i zwraca uwagę na fakt, że taki stan trwa miesiącami.
Jak mówią TOK FM przedstawiciele DPS-u, na miejscu robi się różne papki, żeby pacjentka nie głodowała, ale nie zastąpi to odpowiednio przygotowanego jedzenia.
- Niestety, po pierwszej interwencji pojawiły się kolejne zgłoszenia w tej sprawie - mówi Kozłowska i dodaje, że skarżą się pacjenci z całego kraju. Sytuacja podobna do tej z Lęborka zdarzyła się też na Dolnym Śląsku. Zdaniem rzecznika praw pacjenta zmiany wymaga zarządzenie prezesa NFZ. - Zarządzenie z grudnia 2013 roku jest absolutnie niezrozumiałe - mówi Kozłowska.
Rzecznik wysłała do ministra zdrowia pismo w tej sprawie, w którym żąda zniesienia limitów na dożywianie dojelitowe, tak jak dzieje się to w przypadku dializ. Poprosiliśmy NFZ o wyjaśnienia w tej sprawie i wytłumaczenie, czy limitowanie tego typu procedur jest konieczne. Od kilku dni czekamy na odpowiedź.