"Jeśli (Adam Hofman, Mariusz A. Kamiński oraz Adam Rogacki) złożyli do Sejmu wniosek o zaliczkę na podróż samochodem w przeświadczeniu, że skorzystają z tańszego samolotu i zatrzymają zaoszczędzone pieniądze, mamy do czynienia z oszustwem" - pisał w listopadzie na Facebooku Giertych, komentując tzw. aferę madrycką. "Jeżeli panowie posłowie mieli zwyczaj takiego "rozliczania się z Kancelarią Sejmu i robili to wcześniej wielokrotnie, to wówczas mamy do czynienia z "uczynieniem sobie stałego dochodu z popełnianego przestępstwa". Wówczas kara, jaka im maksymalnie grozi, to nie 8, ale 12 lat więzienia" - oceniał adwokat.
Wyrzuceni z PiS posłowie długo nie odnosili się do całej afery. W końcu milczenie przerwał Adam Hofman , udzielając wywiadu tygodnikowi "wSieci". Były rzecznik PiS przekonywał, że on i jego koledzy zostali "wrobieni", bo w rzeczywistości nie popełnili żadnych wykroczeń. Odniósł się także do komentowania sprawy przez Giertycha. - Adwokat nie może się zachowywać w taki sposób. (...) Roman Giertych na łamach mediów ferował wobec nas wyroki. Jeśli tak czyni adwokat, to łamie wszelkie reguły - mówił Hofman.
I dalej tłumaczył: - Proszę zwrócić uwagę na to, że bez zlecenia, bez dostatecznej wiedzy, sporządził i opublikował wątpliwej jakości opinię prawną, w której feruje wyrok na nas. Następnie staje się medialnym rzecznikiem oskarżenia. Albo zatem Giertych jest adwokatem, albo politykiem. Mam nadzieję, że Okręgowa Rada Adwokacka podzieli nasz wniosek i zakaże mu uprawiania zawodu.
Dziś na swoim profilu na Facebooku piłeczkę odbił Giertych . Adwokat zamieścił "list do Hofmana":
"Wiele Czcigodny Panie Pośle!
Z uwagą przeczytałem Pana wynurzenia, w których obciąża Pan mnie odpowiedzialnością za tzw. aferę madrycką. Chciałbym w związku z tym wyjaśnić Panu parę rzeczy:
- to nie ja zrobiłem Panu i Pańskiej szanownej kompanii zdjęcia w samolocie podczas awantury z załogą,
- nie ja namówiłem stewardesy, aby Wam brutalnie odbierały wniesiony na pokład samolotu alkohol,
- nie ja podżegałem do szarpania się w obronie tego alkoholu,
- nie ja poinformowałem "Fakt" o tych wydarzeniach (mam z "Faktem" kilkanaście spraw sądowych)
- nie ja również piłem z Panem na placach Madrytu i nie namawiałem Pana, aby Pan całował świętą hiszpańską ziemię u stóp pana towarzyszki,
- nie ja zrobiłem Panu film z tych rozkosznych igraszek, który uwiecznił Pana szacunek dla naszych hiszpańskich przyjaciół,
- nie ja go również opublikowałem,
- nie ja Pana przebierałem w stroje kąpielowe przed wejściem do Rady Europy,
- nie ja wystosowałem list od administracji Rady Europy, w którym (pewnie oszczerczo) zarzucano Panu, że Pan w pracach Rady Europy właściwie nie uczestniczył,
- wreszcie nie namawiałem Pana do rozliczeń jazdy samochodem w sytuacji gdy latał Pan samolotem.
Jedyną moją winą jest to, że podobnie jak większość społeczeństwa nie wierzę w dar bilokacji u Pana. Stąd wydaje mi się, że jeżeli ktoś twierdzi, że jest w Madrycie czy Londynie, a tymczasem jest w Polsce, to mija się z prawdą. Jedyną moją radą, którą udzielałem Panu publicznie, jest pójście do dobrego adwokata. Tę radę z życzliwością Panu nadal powtarzam.
Roman Giertych
PS: Pisze Pan, żebym się zdecydował, czy jestem politykiem czy adwokatem. Otóż informuję Pana, że mój zawód nie wymaga apolityczności. W związku z czym mam prawo do wyrażania opinii politycznych. I z prawa tego będę korzystał. Natomiast różnica między nami jest taka, że Pan żyje z moich podatków i stąd mam prawo oceniać, jak Pan je wydaje, a ja nie biorę od Państwa nawet grosza."
Post użytkownika Roman Giertych - strona oficjalna .
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!