Airbus A320 podchodził do lądowania na Heathrow. Był ledwie 200 metrów nad ziemią. Wtedy jego pilot zauważył, ze zbliża się do niego dron, przypominający mały helikopter. Na szczęście nie doszło do kolizji, która mogła zakończyć się katastrofą. Na pokładzie airbusa było 180 osób. Nie wiadomo, skąd dron wziął się na lotnisku. Nie wykryły go radary, a po całym zdarzeniu szybko odleciał - podaje BBC News .
Brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego zakwalifikował to wydarzenie jako "poważne ryzyko kolizji". Eksperci wskazują, że mogła powtórzyć się sytuacja z 2009 r., kiedy samolot pasażerski musiał awaryjnie lądować na rzece Hudson w Nowym Jorku, kiedy jeden z jego silników wessał przelatującego ptaka, wskutek czego odmówił posłuszeństwa. Podkreślają też, że zderzenie samolotu nawet z małym obiektem takim jak dron może doprowadzić do poważnych uszkodzeń czy po prostu rozproszyć podchodzącego do lądowania pilota, przez co może dojść do tragedii.
Stowarzyszenie Brytyjskich Pilotów Samolotów Pasażerskich wystosowało już nawet specjalne ostrzeżenie przed możliwością zderzenia się z dronem. BBC podkreśla, że urządzenia te są coraz bardziej popularne i stają się rodzajem pożądanego gadżetu. Przewiduje się, że w tym roku Brytyjczycy będą się nimi chętnie obdarowywać w ramach prezentów gwiazdkowych - niektóre mniejsze modele można kupić nawet za 35 funtów (ok. 150 złotych).
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!