W sobotę media obiegła informacja, że Leszek Miller jako kandydata na prezydenta z ramienia SLD widzi Ryszarda Kalisza. Kilka godzin później Rada Krajowa SLD utrąciła tę kandydaturę . Choć Kalisz, w zamyśle Millera, miał zjednoczyć lewicę przed kolejnymi wyborami.
"Działacze Sojuszu, wbrew deklaracjom, wcale nie chcą radykalnych posunięć" - ocenia w "Rzeczpospolitej" Eliza Olczyk. Ten radykalizm miałby się objawić właśnie we wspólnym froncie lewicy w nadchodzących wyborach. Na razie na to się nie zanosi, a SLD według dziennikarki szuka "rycerza na białym koniu", który uratuje partię przed upadkiem. Jednak obszar poszukiwań dramatycznie się zawęża.
"Kryzys lewicy jest już tak głęboki, że słabujący SLD nie może się dogadać co do kandydata w wyborach prezydenckich" - komentuje Daniel Passent na blogu w serwisie Polityka.pl . Publicysta krytycznie ocenia kandydaturę Kalisza, któremu ma brakować "powagi i konsekwencji". Cała rozgrywka według Passenta ma jedynie przykryć fatalny wynik SLD w wyborach samorządowych i ewentualne rozliczanie z tego szefa partii.
Publicysta ma dla Millera radę: "Powinien do wyborów stanąć sam i pokazać, jak kończy prawdziwy mężczyzna". A potem przekazać władzę nowemu pokoleniu. Znowu.