"New York Times" pisze o Robercie Biedroniu, który niespodziewanie został prezydentem Słupska. Sensację wzbudził zwłaszcza fakt, że polityk otwarcie mówi o swoim homoseksualizmie.
"W konserwatywnej Polsce, gdzie Kościół katolicki ma ogromną władzę polityczną, oznacza to radykalną zmianę przekonań" - ocenia Rick Lyman, autor artykułu.
W rozmowie z amerykańskim dziennikiem dr Jarosław Flis, politolog z UJ, podkreśla, że prywatne życie nie było przeszkodą, ale i nie pomagało Biedroniowi. - Orientacja seksualna nie miała znaczenia dla wyborców w Słupsku - zaznacza. "New York Times" podkreśla, że główną przeszkodą dla Biedronia był fakt, że nie mieszka na Pomorzu - jest "spadochroniarzem" z Warszawy.
Jak zauważa "New York Times", kwestia orientacji seksualnej Biedronia niemal nie pojawiała się w kampanii wyborczej, poza "kanonadami" prawicowych mediów. Skupiano się raczej na lokalnych problemach. Gazeta zwraca też uwagę, że po wyborczym zwycięstwie Biedroń obiecał skromne urzędowanie, włącznie z dojeżdżaniem do pracy rowerem, a nie limuzyną z ratusza.