"Nie krył, że choroba postępuje tak szybko. Nie ubolewał nad sobą". Patryk Vega, Agata Młynarska i Maciej Zakościelny wspominają Stanisława Mikulskiego

- O panu Stanisławie trudno powiedzieć coś złego. Był energetyczny i miał niesamowite poczucie humoru - mówią o Stanisławie Mikulskim ci, którzy go znali. Aktor zmarł dzisiaj nad ranem. Miał 85 lat.

W Stowarzyszeniu Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji, do którego Stanisław Mikulski należał od lat, wspominają go nie tylko jako świetnego, nie do końca wykorzystanego aktora, ale przede wszystkim jako dobrego człowieka. - Trudno pogodzić się z myślą, że już nie ma go wśród nas. Chwilę temu był w Stowarzyszeniu na 100. urodzinach swojego przyjaciela, wesoły, serdeczny, uśmiechnięty, energiczny i pełen radości życia, chwilę temu umawialiśmy się na świąteczną sesję fotograficzną w Skolimowie, wczoraj żałowaliśmy, że nie mógł przyjechać, z troską rozmawialiśmy o jego zdrowiu. Nie krył, że choroba postępuje tak szybko. Odmawiając przyjazdu na spotkanie, nie ubolewał nad sobą; bardziej żałował, że nas zawodzi - czytamy na stronie ZASP.

Oto, jak Stanisława Mikulskiego wspominają inni aktorzy, reżyser Patryk Vega i dziennikarka Agata Młynarska, która niedawno gościła go w programie TVP "Świat się Kręci".

Patryk Vega, reżyser

Jako dziecko, nie tylko jak wielu Polaków, ale jak i widzów w demoludach, byłem zafascynowany panem Stanisławem Mikulskim i nawet w najskrytszych marzeniach nie przypuszczałem, że będę kiedyś z nim pracował. To był aktor, który w tamtych czasach był traktowany niemal jak bóg. Opowiadał mi zresztą, że spotkania z nim, na przykład na Węgrzech, organizowano na stadionach, bo przychodziły na nie tłumy. Gdy na planie mojego filmu "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć" znów włożył mundur J-23, te wspomnienia ożyły.

Przemysław Woś, producent, który mnie zaprosił do współpracy przy tym filmie, od początku był przekonany, że sequel może powstać wyłącznie wtedy, gdy zagrają w nim Stanisław Mikulski i Emil Karewicz. Jeden z dyrektorów telewizji, gdy się o tym dowiedział, śmiał się nawet, że obaj panowie ją już dojrzałymi mężczyznami i zupełnie nie wyobrażał sobie, jak oni będą biegać na planie. Tymczasem na planie okazało się, że i Stanisław Mikulski, i Emil Karewicz byli w świetnej kondycji zarówno psychicznej, jak i fizycznej.

Podczas kręcenia scen akcji Pan Stanisław Mikulski grał bez pomocy kaskadera, chciał te sceny odtwarzać sam. Był niezwykle sprawny, energetyczny. Będąc o kilkadziesiąt lat od niego młodszy, musiałem mobilizować wszystkie siły, żeby być dla niego godnym sparingpartnerem na planie. Był mocno skoncentrowany na roli, nie odpuszczał.

Oczywiście, w pewnym sensie taka rola jak Hans Kloss w "Stawce większej niż życie", była dla pana Stanisława Mikulskiego przekleństwem. Przez całe życie próbował się od niej uwolnić, ale miałem wrażenie, że na planie na nowo się w niej zakochał. Film "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć", który miał premierę w 2012 roku, kręciliśmy rok. Dla mnie jako reżysera praca z takim aktorem to był zaszczyt.

Jakim był człowiekiem? Nie przyjaźniliśmy się, ale zapamiętałem go jako osobę niezwykle kulturalną, ciepłą i serdeczną. Przez długie lata opiekował się sparaliżowaną żoną, dla której wybudował nawet specjalnie dostosowany dom. To imponujące, bo przecież był mężczyzną rozrywanym przez kobiety. Dostawał tysiące ofert matrymonialnych od pań z wielu krajów.

Agata Młynarska, dziennikarka, z Maciejem Kurzajewskim prowadzi "Świat się Kręci" w TVP

Pierwszy raz spotkałam się z panem Stanisławem Mikulskim na planie programu "Róbta, co chceta" w 1992 lub 1993 roku. Został poproszony, żeby włożył głowę przez białe drzwi, które były elementem naszej scenografii. Pan Stanisław wychylił się i powiedział "Nie ze mną te numery, Owsiak" - dokładnie 1:1 tak, jak to mówił w serialu "Stawka większa niż życie". Pokazał tym samym szalony dystans do siebie i luz.

Potem pamiętam, jak prowadził program "Koło Fortuny" i często widywałam go w telewizyjnej Dwójce. Zawsze dawał się zapamiętać jako człowiek niezwykle serdeczny, przyjazny, skromny i zawsze bardzo uśmiechnięty. Miał ogromne poczucie humoru na swój temat. Miał także pełną świadomość tego, że jest zapamiętany jako ten najsłynniejszy Hans Kloss, ale z drugiej strony miał do tego dystans i zdecydowanie umiał się w tym wszystkim odnaleźć.

Jednak najważniejszym spotkaniem z Panem Stanisławem Mikulskim było to w programie "Świat się Kręci", kiedy miałam okazję prowadzić jubileusz serialu "Stawka większa niż życie". Muszę powiedzieć, że było ono cudowne. Miałam absolutne poczucie, że dotykam historii, że to jest jeden z tych ostatnich momentów, kiedy Pan Stanisław i Pan Emil Karewicz są razem i udało nam się złapać tę chwilę.

Pan Stanisław był gotowy na wszystkie propozycje scenariuszy i był bardzo zaangażowany w tworzenie programu. Był wobec mnie niezwykle ciepły, miły, serdeczny i uśmiechnięty. Nigdy nie stwarzał żadnych barier w kontakcie i czuło się, że jest to wspaniały i wielki Aktor, ale także (w swojej skromności) wspaniały i wielki Człowiek. Miałam poczucie, że spotkał mnie ogromny zaszczyt i że dotykam kawałka pięknej historii.

Wraz ze śmiercią Pana Stanisława tracimy to, co zawsze, gdy odchodzi ktoś wspaniały, uwielbiany, kto miał na swoim koncie ogromny dorobek - legenda przechodzi do historii. Tracimy z Nim kontakt, możliwość tego, by porozmawiać z tym fantastycznym Aktorem, wziąć za rękę. Już nie będziemy mogli, patrząc Mu w oczy, powiedzieć, że jest wspaniały, że uwielbiamy Jego filmy. Natomiast pozostaną role Pana Stanisława, Jego książki. Zrobił tak wiele, że już za życia stał się legendą i na pewno nią pozostanie.

Anna Szarek, aktorka

Jest mi smutno, myślę, że jak wielu z nas dzisiaj, bo na filmach z udziałem Pana Stanisława wychowało się kilka pokoleń Polaków. Bo kto nie oglądał "Stawki..."? lub "Samochodzika i Templariuszy"?

Miałam zaszczyt spotkać Pana Stanisława na planie filmu "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć". Nie mieliśmy wspólnych scen, bo moja część była kręcona w zimie, ale obserwowanie tego kultowego duetu, Panów Mikulskiego i Karewicza, samo w sobie było przeżyciem.

Wszyscy, którzy mieli okazję pracować na planie z Panem Stanisławem, byli zachwyceni tym, jakim jest człowiekiem. O wielkiej klasie, przedwojennej kulturze, tolerancji, mającym wiele dystansu do siebie, i o niebywałym poczuciu humoru.

Maciej Zakościelny, aktor

Stanisław Mikulski to był człowiek z ogromną klasą. Oczywiście oglądałem go na ekranie jako dziecko i nie miałem wątpliwości, że jest świetnym aktorem, ale właśnie ta klasa zaimponowała mi w nim najbardziej, kiedy zetknąłem się z nim na planie "Kryminalnych". To była taka klasa, jaką miał na przykład Paul Newman.

Stanisław Mikulski miał też niesamowite poczucie humoru i imponujący, pełen szacunku stosunek do kolegów i do pracy. Szkoda, że w pewnym momencie stał się zapomniany. Dziwię się, że mało jest u nas ról dla dojrzałych aktorów.

Magda Scholl-Kalinowska, aktorka dziecięca

Kochałam się w Stanisławie Mikulskim, i to jak! W 1989 roku, gdy kręciliśmy "Powrót wabiszczura", lecieliśmy na zdjęcia do Uzbekistanu. Ponieważ mieliśmy 12 godzin przerwy w locie, postanowiliśmy całą ekipą odwiedzić go w Moskwie, gdzie pracował. Pojechaliśmy do niego i dosłownie trafiliśmy na niego w drzwiach. Właśnie wychodził, bo miał samolot do Polski. Przeprosił, że musi biec, i pobiegł.

Rozmawialiśmy krótko, ale i tak było to dla nas wszystkich wyjątkowe przeżycie. To był przecież ten wspaniały Hans Kloss i Pan Samochodzik! Nie byliśmy umówieni, ale do dziś pamiętam, że było mu głupio, że nie może nam poświęcić więcej czasu.

Biografię Stanisława Mikulskiego znajdziesz tutaj >>

Zobacz wideo
Więcej o: