Komorowski proponuje nowelę Kodeksu wyborczego. Ekspert: Kto za to zapłaci? Zabierzemy ze służby zdrowia czy edukacji?

Kancelaria Prezydenta, przy udziale prawników i konstytucjonalistów, zaproponuje nowelizację Kodeksu wyborczego, która poprawi błędy popełnione przez partie polityczne przy opracowywaniu obecnej regulacji. Dr Dawid Sześciło z UW uważa, że zmiany nie są konieczne.

- Jeżeli tylko zajrzymy do przepisów Kodeksu wyborczego, to wyraźnie widać, że nie dzieje się nic złego. Każdy wyborca może iść do sądu okręgowego i tam zgłosić protest. Cieszę się, że udało się w tym całym zawirowaniu przemówić do niektórych polityków i wyjaśnić, że Sąd Najwyższy nie ma tu mocy, by cokolwiek unieważniać kompleksowo - komentował w TOK FM powyborcze zamieszanie dr Dawid Sześciło z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

Awaria systemu? Skandal

- To, co się stało w związku z liczeniem głosów, to niewątpliwie skandal. Nie ma wątpliwości, że popełniono zaniedbania w KBW. PKW nie reagowała w sposób odpowiedni do potencjalnych zagrożeń, o których wiedzieli już wcześniej. Zabrakło wyobraźni, dobrego zarządzania kryzysowego, np. podjęcia decyzji o ręcznym liczeniu głosów, tak jak się to robiło 20 lat temu, kiedy nie było komputerów. Konsekwencje personalne wyciągnięto. Teraz to, co przed nami, to decyzje poszczególnych sądów, które będą decydować, co dalej - mówił dr Sześciło.

Prezydent chce nowelizować kodeks

Kancelaria Prezydenta, przy udziale prawników i konstytucjonalistów, także i praktyków, będzie pracowała nad wyciągnięciem wniosków i poprawieniem błędów popełnionych przez partie polityczne przy opracowywaniu Kodeksu wyborczego - zapowiedział Bronisław Komorowski.

Prezydent przypomniał, że "w 2010 roku wszyscy parlamentarzyści głosowali za Kodeksem wyborczym". - Kodeks poparli zarówno posłowie PiS, SLD, wszystkie partie polityczne poparły. Wszystkie kluby parlamentarne pracowały w komisji specjalnej nad kształtem Kodeksu wyborczego, który dziś ujawnił swoje mankamenty - zaznaczył prezydent.

Szkoda, że PKW nie sprawdziło, czy ludzie rozumieją karty...

- Pewne korekty można wprowadzić np. wprowadzić bardziej szczegółowe informacje dotyczące przyczyn nieważności - żebyśmy wiedzieli, ile osób oddało pustą kartę lub zaznaczyło zbyt wielu kandydatów albo inna możliwość - znana w Hiszpanii - pusta kratka, dla osób, które nie mają swojego kandydata - mówił w TOK FM dr Sześciło. Jego zdaniem w niesławnej już "książeczce", czyli karcie do głosowania na radnych sejmiku, przydałaby się dodatkowa strona tytułowa z wyjaśnieniem. - Ale ja nie uważam, żeby oddanie ważnego głosu w tych wyborach przekraczało możliwości intelektualne przeciętnego obywatela - stwierdził.

Nowelizować Kodeks wyborczy, żeby dodać tę stronę? - Nie sądzę, żeby to było konieczne. PKW ustala kształt kart. Błędem ze strony PKW i KBW było, że nie przeprowadzili badań, które by jasno powiedziały, czy wyborcy rozumieją, jak mają głosować - tłumaczył prawnik.

Dr Sześciło mówił, że warto inspirować się tym, jak z wyborami i kampaniami informacyjnymi radzą sobie inne kraje. - I może byłoby lepiej, żeby darmowy czas antenowy dla partii przeznaczyć raczej na edukację obywatelską - proponował.

Polski problem z przetargami

- PKW nie było w stanie skutecznie przeprowadzić procedury zamówienia publicznego na oprogramowanie służące do obsługi wyborów. To, czy na czele PKW będzie stał przewodniczący wyposażony w silniejsze kompetencje, czy będzie kadencyjność, to nie ma wielkiego znaczenia - mówił Sześciło o propozycjach Bronisława Komorowskiego. Jego zdaniem na czele KBW powinien stać ktoś, kto sprawnie przeprowadzi procedurę przetargową lub zbuduje dobrze opłacany zespół informatyków, który stworzy, przetestuje i będzie obsługiwał oprogramowanie. - To nie wymaga nowelizacji Kodeksu wyborczego - zauważył.

- My generalnie jako państwo mamy olbrzymie problemy z przetargami informatycznymi. Wydaje nam się, że jeżeli zatrudnimy zewnętrzną firmę, która zrobi oprogramowanie, to wszystko będzie w porządku, natomiast trudniej jest przeprowadzić dobre zamówienie publiczne, niż pewne rzeczy zrobić samemu - uważa dr Sześciło i jednocześnie podkreślił, że renomowane firmy nie stają do tego typu zleceń ze względu na niski budżet.

Partie zrzucają winę państwo

Dr Sześciło odpiera argumenty partii politycznych, które optują za wprowadzeniem przezroczystych urn i kamer w lokalach wyborczych. - Przecież wystarczy, że partia oddeleguje do komisji obwodowej członka komisji, który będzie pilnował, czy nie dochodzi do żadnych nieprawidłowości, a do niego jeszcze dokooptujmy męża zaufania, który będzie obserwował, co dzieje się w lokalu wyborczym - tłumaczył.

- Proponuję, żeby osoby, które zgłaszają takie pomysły zadeklarowały, ile pieniędzy i skąd będą chciały przeznaczyć na kilkadziesiąt tysięcy urządzeń do rejestracji obrazu i dźwięku. Zabierzemy ze służby zdrowia czy edukacji? - ironizował.

Prawnik zwrócił też uwagę na to, że wybory opierają się na kontroli społecznej, która jest sprawowana przede wszystkim przez tych, którzy są bezpośrednio zainteresowani wynikiem wyborów - partie i komitety wyborcze. - Jeżeli są zbyt niezorganizowane, żeby wysłać dwóch ludzi do każdej komisji, to nie powinni zrzucać odpowiedzialności za to na państwo - stwierdził i dodał: - Partie mają do dyspozycji spore pieniądze z budżetu państwa, by utrzymywać aparat i ludzi, którzy będą się zajmowali skuteczną kontrolą

Wybory elektroniczne? "Katastrofa"

A co z wyborami elektronicznymi, za którymi opowiada się wiele osób? Zdaniem dr Sześciło minione wybory pokazują, że prawdopodobnie skończyłoby się to "katastrofą i kryzysem demokratycznym".

- Poza Estonią nie ma kraju, który zdecydowałby się na wprowadzenie głosowania elektronicznego na szeroką skalę - tłumaczył. Przytoczył też wnioski z kilkunastu lat eksperymentów prowadzonych na całym świecie - głosy się "rozmnażały", ginęły i pojawiał się problem z tajnością głosowania.

Ta ostatnia kwestia jest główną przeszkodą do wprowadzenia głosowania elektronicznego, ponieważ nie da się zapewnić bezpiecznego połączenia na wzór tego, który stosuje się w bankowości internetowej bez odpowiedniej weryfikacji użytkownika. - Jeżeli zniesiemy tajność wyborów, możemy wprowadzić system głosowania elektronicznego z dnia na dzień - skwitował.

Zobacz wideo
Więcej o: