- Z powodu nielegalnej aneksji Krymu i rosyjskiej aktywności na wschodzie Ukrainy zamroziliśmy wszelkie kontakty polityczne z Moskwą . Anulowaliśmy też zaplanowane wspólne ćwiczenia wojskowe i wycofaliśmy naszych ekspertów. Wszystko dlatego, że Rosja wysłała na Ukrainę swoje wojsko - miała w wywiadzie dla ukraińskiej gazety powiedzieć premier Norwegii Erna Solberg. Rozpisywały się o tym media na całym świecie.
- To kaczka dziennikarska - powiedziała w TOK FM Lidia Puka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Kancelaria Premiera Norwegii opublikowała notę, która dementuje doniesienia o zerwaniu stosunków politycznych z Rosją. Tak, ćwiczenia wojskowe "wstrzymano do odwołania", ale relacje polityczne nie są zamrożone. Są one utrzymywane, choć są chłodniejsze. Norwegia nie wybiegła przed szereg przed inne państwa unijne i nie podjęła żadnych radykalnych działań dyplomatycznych - mówiła ekspertka PISM.
Jak mówiła ekspertka, zapewne doszło do nieporozumienia językowego. - Możliwe, że pani premier mówiła o chłodniejszych reakcjach. Możliwe, że to kwestia różnic w kulturze debaty. Na Ukrainie i w Polsce debata jest pełna emocji i mocnych stwierdzeń. W Norwegii dyskurs jest bardziej stonowany - mówiła Puka
- Norwegia i Rosja są jak Dawid i Goliat. - Ogromna różnica proporcji, zarówno pod względem liczby ludności, powierzchni, zasobów finansowych, kwestii militarnych. A Norwegia ma najdłuższą granicę lądową i morską ze wszystkich krajów UE. Oni raczej tonują, niż zaogniają - tłumaczyła ekspertka.
Puka komentowała w TOK FM, że zamrożenie stosunków mogłoby mieć poważne reperkusje zarówno polityczne, jak i handlowe i nie wiadomo, komu miałoby przynieść coś dobrego.