Wypieki miesiąc temu w Krakowie trafiły do sprzedaży. Nie wiadomo, ile osób zdążyło je kupić, zanim partia z makiem wysokomorfinowym została wycofana.
Biegli z Instytutu w Krakowie przebadali drożdżówki. Jak twierdzą, zjedzenie dwóch czy trzech bułek nie powinno stwarzać zagrożenia dla zdrowia.
Pewne jednak jest, że mak użyty do wypieków nie powinien się w nich znaleźć. Prokuratura sprawdza, skąd pochodzą nasiona i jaką drogę przebyły, zanim trafiły do piekarni. Policja zabezpieczyła ponad pół tony maku, który mógł być użyty do produkcji kolejnych partii bułek - ustalił reporter RMF FM .
Sprawa wyszła na jaw po tym, gdy u kobiety, która zjadła drożdżówkę, lekarze wykryli opiaty. Pacjentka twierdziła jednak, że nie brała żadnego narkotyku. Jak się okazało, jej córka również na śniadanie jadła bułkę. Badanie jej moczu także wykazało obecność morfiny.
Kolejną osobą, u której wykryto narkotyk, był lekarz psychiatra. Szefowa szpitalnego laboratorium postanowił przebadać więc wypieki z feralnej cukierni. W czterech drożdżówkach z tej sieci były opiaty, w dwóch z innej sieci - nie. Szpital o sprawie powiadomił policję. Kontrola sanepidu potwierdziła obecność narkotyku.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!