Deklarowanie się jako ateista nie musi oznaczać zerwania z Kościołem. Bo jak pokazuje raport publikowany przez "Tygodnik Powszechny", tylko 8 proc. polskich ateistów dokonało aktu apostazji. Wielu chodzi do Kościoła, trzech ochrzciło dzieci, 1/3 zdecydowała się na zostanie rodzicem chrzestnym.
Według Jarosława Makowskiego polski ateizm to ateizm niekonsekwentny. - Nie do końca wyrażony poprzez praktykę życia. To spadek z czasów komunizmu, kiedy działacz partyjny chodził na posiedzenia plenum, a z drugiej strony -posyłał dziecko do komunii. To nie kłóciło się z jego przekonaniami - ocenił w TOK FM.
Według szefa Instytutu Obywatelskiego na niekonsekwencje polskich ateistów duży wpływ ma też wyjątkowa rola, jaką w naszym kraju odgrywa Kościół katolicki. - Siła tradycji katolickiej jest tak duża, że niektórzy dla świętego spokoju posyłają dziecko na lekcje religii. Żeby nie było piętnowane. Znam osoby, które mówią: nie wierzę, ale jest taki moment, np. Wielki Piątek, kiedy idzie do kościoła. Bo jest zafascynowany liturgią Wielkiego Piątku.
Fakt, że polscy ateiści uczestniczą w życiu religijnym, często wynika z tego, że nie odrzucili samej wiary. - To jak w słynnej anegdocie ks. Józefa Tischnera. Mówił, że nie zna nikogo, kto straciłby wiarę po przeczytaniu dzieł Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, ale zna wielu, którzy stracili wiarę po spotkaniu ze swoim proboszczem. Tacy ludzie odrzucili Kościół jako instytucję, ale mówią, że duchowość jest im potrzebna.
Dlatego, jak podkreślił Jarosław Makowski, wielu polskich ateistów to antyklerykałowie. - Ale gdy się ich "dociśnie", spyta czy są antychrześcijanami, to okazuje się, że nie.
Raport publikowany przez "Tygodnik Powszechny" powstał na podstawie ankiety przeprowadzonej wśród 7,5 tys. osób deklarujących, że nie wierzą w Boga.