Osobisty ochroniarz Kim Dzong Ila uciekł z Korei. Teraz mówi: Jego syn jest jeszcze gorszy

Aby zostać osobistym ochroniarzem dyktatora Korei Północnej Lee Young-guk rozbijał głową kamienne płyty, ćwiczył sztuki walki, strzelał i dał się przekonać, że żyje tylko dla Kim Dzong Ila. Dziś mówi: Kin Dzong Un jest jeszcze gorszy.

Żołnierze elity północnokoreańskiej armii przebijają głową sterty betonowych płyt i rozbijają młotami granitowe bloki leżące na klatkach piersiowych kolegów. Tak przynajmniej jest to przedstawiane na filmach propagandowych.

Ideologiczne pranie mózgu

- To ciężki trening - mówi w wywiadzie dla CNN Lee Young-guk, który przeszedł podobne szkolenia. Przez dziesięć lat był ochroniarzem Kim Dzong Ila, nim ten objął władzę w Korei Północnej po śmierci ojca, Kim Ir Sena, w 1994 roku.

- Dlaczego to robiliśmy? Aby zbudować lojalność. Pistolet nie pozwoli wygrać wojny, a taekwondo nie służy niczemu, prócz ducha. To wszystko tworzy jednak lojalność - wyjaśnia.

Uciekinier z Korei Północnej: "Ludzie umierają tam z głodu, a władza buduje pola golfowe" >>>

By stać u boku koreańskiego dyktatora, Lee nie poprzestał na rozbijaniu kamiennych płyt i sztukach walki. Uczestniczył w bardziej tradycyjnych treningach: na strzelnicy, pływalni czy w szkoleniach taktycznych. Większa część treningu była jednak, jak mówi, ideologicznym praniem mózgu. Lee miał uwierzyć, że Kim jest bogiem, a on sam urodził się tylko po to, by służyć i chronić "Drogiego Lidera".

"Mógł po prostu ściąć im głowy"

Lee mówi, że Kim miał dwie twarze. Według byłego ochroniarza dyktator rozdawał złoto, gdy był zadowolony, i wyroki śmierci, gdy dopadł go gorszy humor.

- Kiedy Kim nadjeżdżał swoim samochodem, 60-, 70-letni doradcy uciekali i rzucali się na trawę. Chcieli się przed nim ukryć. Byli przerażeni, bo nawet kiedy był zadowolony, mógł po prostu ściąć im głowy - opisuje Lee.

Lee wspomina jednego z wyższych urzędników, który skorzystał z prywatnej windy i popielniczki Kima. Kiedy koreański przywódca się o tym dowiedział, wysłał mężczyznę do obozu koncentracyjnego, gdzie ten zmarł.

Reżim coraz bardziej okrutny?

Służąc Kimowi, Lee wiedział, że jego szef jest okrutny. Jednak dopiero po ucieczce do Korei Południowej zdał sobie sprawę, że Kim jest dyktatorem, podobnie jak jego ojciec i obecnie jego syn, Kim Dzong Un.

Co więcej, zdaniem Lee Kim Dzong Un może się okazać najgorszym z koreańskich dyktatorów. - Kim Dzong Un zabił swojego wuja, czego nie zrobił nawet Kim Dzong Il - zauważa Lee.

- Władza trafia w ręce coraz młodszych generacji i robi się przy tym coraz bardziej okrutna. Kim Dzong Un kreuje lojalność swoich ludzi, jednak ona jest fałszywa i zbudowana na strachu - wyjaśnia rozmówca CNN.

Wczoraj pałace, dziś farma kaczek

Będąc w otoczeniu Kima, Lee odwiedzał bogate pałace, kosztował wykwintnego jedzenia i przebywał w towarzystwie wielu kobiet. Szybko jednak Lee zetknął się z mrocznym obliczem Korei.

Kiedy w 1994 roku złapano go na próbie ucieczki, wysłano go do słynącego z rygoru obozu politycznego w Yodok. Uciekł i stamtąd, stając się jednym z 25 tys. uchodźców w Korei Południowej.

Teraz Lee pracuje na farmie kaczek, pisze książkę o swoim życiu na północy i gości w mediach jako ekspert, mówiąc o swoich doświadczeniach z życia w reżimie.

Więcej o: