- Ten incydent to na pewno przykra sytuacja. Ale, jak pan redaktor dobrze wie, on nie dotyczył moich kolegów parlamentarzystów, tylko ich żon. Z tego co mi wiadomo, europoseł Dawid Jackiewicz złożył w tej sprawie wyjaśnienia, złożyły je również żony moich kolegów - tłumaczył w telewizji TVN24 Brudziński.
Awantura na pokładzie samolotu. Żony polityków PiS piły własny alkohol>>
- Myśli pan, że to jest dla nich i ich żon powód do wstydu? - pytał redaktor. - Myślę, że to jest powód do wstydu dla ich żon. Ale przeprosiły za to zachowanie już na pokładzie samolotu, przeprosiły stewardesy, kapitana, współpasażerów. Taka sytuacja nie powinna mieć jednak miejsca - zaznaczył.
- To bije przede wszystkim w wizerunek moich kolegów - tłumaczył Brudziński, dopytywany przez prowadzącego o to, czy zachowanie kobiet bije w wizerunek PiS, a jego członkowie zostaną wezwani na dywanik do prezesa. - Mam taką zasadę, że o sprawach prywatnych - również tych bulwersujących - nie rozmawiam. To jest problem moich kolegów i ich małżonek. Dla nas dziś największym problemem jest to, by podczas głosowania odwołać marszałka Sejmu Sikorskiego, a jeżeli się to nie uda, to żeby Polacy mieli świadomość, kto jest realną opozycją, a kto pomagierami premier Ewy Kopacz - mówił poseł PiS.
O zdarzeniu na pokładzie samolotu linii Warszawa - Madryt poinformował wczoraj dziennik "Fakt". - Mariusz Antoni Kamiński, Adam Hofman, Adam Rogacki i europoseł Dawid Jackiewicz wraz z żonami dali prawdziwy popis na pokładzie - opisywał tabloid. Według jego relacji powodem awantury było zbyt głośne zachowanie na pokładzie i zabronione picie własnego alkoholu. Żona Jackiewicza, która - wg gazety - zachowywała się agresywnie, szturchała interweniującą stewardesę.
Europoseł w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przyznał, że doszło do incydentu, ale - jak podkreślił - uważa, że wersja tabloidu jest "mocno przesadzona". Polityk potwierdził. że grupa wniosła na pokład własny alkohol. - Nie byliśmy pijani, wypiliśmy tylko po lampce wina. Mieliśmy też alkohol kupiony na lotnisku, ale oddaliśmy go stewardesie, gdy o to poprosiła - mówił. Jak dodał, "cała sytuacja była raczej zabawna", a stewardesę uspokajała jego żona, nie odwrotnie.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!