Na nagraniu z kamer na ul. Mazowieckiej w Warszawie widać, jak poseł podchodzi do policjantów interweniujących na ulicy, prawdopodobnie próbuje przerwać interwencję. Później obserwujemy, jak funkcjonariusze biją go pałkami, próbując zakuć w kajdanki. Sytuacja na nagraniu nie jest jednoznaczna, zaś prokuratura twierdzi, że z dostępnej śledczym całości nagrania wynika, iż "poseł wszedł w środek interwencji, wymachując rękami, odpychając rękę funkcjonariusza, szarpiąc go za mundur, cały czas krzycząc i obrażając ich słownie".
Co widać na filmie? Analizujemy klatka po klatce >>>
Z kolei Przemysław Wipler zarzeka się w rozmowie z portalem Gazeta.pl, że "do momentu, gdy dostał gazem i dostał sierpa w twarz, (...), nie zrobił nic, co by to uzasadniało. Podkreślał, że "gazu w stosunku do niego używa i pałkę trzyma facet, który jest w cywilu, nie w mundurze".
Jak ocenić zatem pokazany w mediach film? O tej sprawie porozmawialiśmy z dr. Łukaszem Kisterem, byłym policjantem i funkcjonariuszem służb specjalnych, obecnie wykładowcą i ekspertem ds. służb Collegium Civitas. Kister nie ukrywa, że jego zdaniem nawet ze zdobytego od Wiplera przez media fragmentu wynika, że to policja działała zgodnie z prawem.
dr Łukasz Kister : - W mojej ocenie, jako byłego funkcjonariusza policji, ale obecnie osoby podchodzącej krytycznie do działań służb, tutaj miał rację i działał zgodnie z prawem patrol policji. Po pierwsze, pan poseł Wipler utrudniał przeprowadzenie interwencji. W mojej ocenie z tego filmu wynika również, że nie reagował na wezwania do odejścia, oddalenia się z tamtego miejsca. Tego, jak rozmawiał z policjantami, nie wiemy. Mogło tam dojść do przeróżnych sytuacji, co do których nie możemy oczywiście spekulować.
Dalej: w sytuacji, w której policjanci próbowali podjąć interwencję wobec osoby, która zakłóciła im działanie i tym samym popełniła wykroczenie, poseł Wipler nie stosował się do ich poleceń, stawiał najpierw bierny, potem czynny opór.
Następnie w sytuacji, w której policjant użył zgodnie z prawem środka przymusu bezpośredniego - czyli chwytów obezwładniających - poseł Wipler nie poddawał się poleceniom uprawnionych funkcjonariuszy. Użyli najłagodniejszego środka przymusu, jakim jest siła fizyczna.
Gaz się stosuje raczej do górnej części ciała, a nie w stopy, czyli było to użycie zgodne z abecadłem używania gazu. On ma przynieść skutek. Zgodnie z ustawą środek przymusu bezpośredniego używa się do momentu osiągnięcia celu. To miało służyć do tego, żeby zmusić osobę do poddania się poleceniu. Potem użyto siły fizycznej. Osoba, wobec której jej użyto, stawiała silny opór, kopiąc policjantów, wymachując rękami. Okazało się, że siła fizyczna dwójki policjantów nie przyniosła rezultatu.
I jak najbardziej mógł być. Ustawa nie mówi, że to musi być wyłącznie odparcie zamachu na osobę. Celem stosowania środka przymusu bezpośredniego może być zmuszenie do wykonania polecenia.
Nie, nie. Niestety komentujący dzisiaj tak mówią, ale gdyby sami byli pokrzywdzeni w bójce, to chcieliby, by policja, która przyjeżdża na miejsce, nie tylko rozmawiała z napastnikami, ale ich od razu "rzuciła na glebę i skuła". Żeby zatrzymać osobę podejrzaną o popełnienie przestępstwa, na dodatek niereagującą na polecenia, stosuje się wobec niej środki przymusu bezpośredniego, których cały wachlarz przedstawia ustawa.
Jeżeli np. poseł Wipler wyciągał rękę w kierunku policjanta, to ten - działając w czasie interwencji w ułamkach sekund - nie ma czasu i nie powinien się zastanawiać nad tym, czy ta ręka jest wyciągnięta, by się przywitać, czy żeby rozedrzeć ubranie, uderzyć w twarz, a może w tej ręce coś jest? Może podjąć wszelkie środki przewidziane w prawie. I tutaj pałki zostały użyte dopiero wtedy, gdy siła fizyczna nie przyniosła żadnego rezultatu, bo, jak widzimy, poseł Wipler kopał lub próbował kopać funkcjonariuszy.
No tak - użyto siły fizycznej, żeby doprowadzić do możliwości zatrzymania, czyli założenia kajdanek lub uspokojenia.
Jeżeli policjant wzywa osobę, że ma odejść, to ona musi odejść; jeżeli mówi, że ma się położyć - to ma to zrobić. Jeżeli żyjemy w państwie prawa, to najpierw musimy to prawo respektować i zastosować się do wszystkich poleceń osoby uprawnionej, a dopiero potem korzystać z prawa do zaskarżania funkcjonariuszy, jeżeli uznam, że ich działania przekroczyły pewne granice.
Tego nie wiemy na pewno. Gdyby jednak tak było, to można by uznać, że ten komunikat był dostosowany do stanu psychicznego adresata - doskonale wiemy, że do osoby pijanej trafiają zupełnie inne treści. W tej sprawie mamy tylko świadectwo kogoś, kto nie dość, że jest stroną, to jeszcze dał świadectwo niezwykłego zachowania, nieprzystającego do pozycji "wybrańca narodu".
Moim zdaniem w tej sytuacji możemy dyskutować tylko o tym, czy funkcjonariusze byli odpowiednio wyszkoleni, czy nie mogli np. skuteczniej założyć dźwigni. Jednak postąpili właściwie, tj. gdy siła fizyczna nie przyniosła rezultatu, dopiero wtedy zaczęli używać pałek. Zgodnie z ustawą pałkę stosuje się do momentu uzyskania zmiany w zachowaniu, czyli ustania przesłanki jej użycia.
Nie. Do momentu, w którym ktoś - w tym przypadku pan Przemysław Wipler - nie zaprzestanie stawiania czynnego i biernego oporu. Artykuł ustawy mówi wprost: pałki służbowej używa się do obezwładnienia osoby przez zadanie bólu fizycznego. Jakby pałka miała "łaskotać", toby się jej używało pod pachami.
Tak, bo pan poseł przeszkadzał w czasie interwencji, nie stosował się do poleceń, a na dodatek stawiał bierny i czynny opór. Myślę, że w tej sytuacji prokurator, jeżeli w wyniku przeglądu materiału dowodowego stwierdziłby, że z obu stron doszło do przekroczenia prawa wyłączyłby postępowanie przeciwko policjantom do odrębnego dochodzenia.
Tak. A jak wiemy po ostatnich zdarzeniach, prokuratura raczej chętnie poddaje się presji poszukiwania winy w działaniach funkcjonariuszy, dążąc do wszczęcia postępowania wyjaśniającego. Jeżeli w tym przypadku coś takiego nie przyszło nikomu do głowy, jeśli zakończyło się również postępowanie dyscyplinarne prowadzone w komendzie policji, to znaczy, że policjanci niczym nie zawinili.
Trzeba pamiętać, że każda osoba - szczególnie taka, która ma możliwości - może pokazywać nagrania i opluwać służby. Funkcjonariusze policji i prokuratorzy nie mają możliwości opublikowania np. innych materiałów dowodowych, bo są objęci tajemnicą śledztwa.
Panu Wiplerowi tak naprawdę nic nie grozi za upublicznienie filmu. Oczywiście on też był zobowiązany tajemnicą w momencie uzyskania dostępu do materiału dowodowego; w praktyce będzie się pewnie bronił tym, że on to zrobił w swoim interesie. To wystarczy sądowi.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!