Związkowcy chcą utrzymać dziedziczenie etatów. "Przedsiębiorstwo istnieje, żeby oni mieli pracę i zarobki"

- Rozumiem motywy związkowców, którzy chcą dziedziczyć stanowiska z takimi wynagrodzeniem, jakie są w przedsiębiorstwach skarbu państwa. Wszyscy chcielibyśmy takiego rozwiązania, gdybyśmy tam pracowali - mówił w TOK FM prof. Piotr Misztal. Ekonomista komentował informacje "Rzeczpospolitej" o strajkach w państwowych spółkach.

Trwają strajki w państwowych przedsiębiorstwach. Związkowcy chcą np. utrzymania dziedziczenia etatu - informuje "Rzeczpospolita". Dotychczas pakiet socjalny w należącej do Orlenu spółce IKS Solino gwarantował członkom rodzin pierwszeństwo przy zatrudnianiu. Wśród spółek, w których dochodzi do protestów związanych z wysokością wynagrodzeń, są m.in. PKN Orlen, PKP Cargo i Poczta Polska.

"Ich pracownicy właśnie teraz, przed wyborami, postanowili okazać swoje niezadowolenie i powalczyć o utrzymanie dotychczasowych przywilejów" - czytamy.

Wysokie płace związkowców

Zdaniem eksperta "Rz" Bohdana Wyżnikiewicza z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową żądania związkowców są nie na miejscu. "Wynagrodzenia tych pracowników są znacznie wyższe od średniej krajowej, więc ich postawa przekracza granice przyzwoitości" - uważa.

Jak podaje gazeta, średnia płaca w płockiej petrochemii to ponad 9,5 tys. zł, w IKS Solino - 5,8 tys. zł. Z obliczeń "Rz" wynika, że jest to dwa razy więcej niż "średnia w mieście".

"Wszyscy byśmy chcieli"

Informacje komentowali na antenie Radia TOK FM eksperci audycji "EKG". - Nie dziedziczymy etatów. W gospodarce rynkowej o wszystko trzeba walczyć - mówił prof. Piotr Misztal z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego i dodał, że gdyby takie rozwiązanie wprowadzono w Polsce, byłby to "absurd na skalę światową".

- Rozumiem motywy związkowców, którzy chcą dziedziczyć stanowiska z takimi wynagrodzeniem, jakie są w przedsiębiorstwach skarbu państwa. Wszyscy chcielibyśmy takiego rozwiązania, gdybyśmy tam pracowali - stwierdził.

Dodał jednocześnie, że w realiach gospodarczych takie rozwiązanie wydaje się być niemożliwe, a podstawą zatrudnienia powinny być w pierwszej kolejności kwalifikacje pracownika.

"Sytuacja katastrofalna"

Docent Jan Waluszewski, rektor Wyższej Szkoły Handlowej, ironizował, że pracownicy przedsiębiorstw państwowych nie działają w obszarze gospodarczym, ale socjalnym. Z ich punktu widzenia przedsiębiorstwo istnieje, żeby oni mieli miejsce pracy i zarobki. To przypomina ideologie z poprzedniego systemu, gdzie celem przedsiębiorstwa było zapewnienie pracy - stwierdził.

- Na ich miejscu zachowałbym się podobnie. To zabieganie o najlepsze wisienki z tortu - powiedział Karol Kaczmarski z Konfederacji Lewiatan. Z punktu widzenia przedsiębiorstwa to jego zdaniem "sytuacja katastrofalna". - Firma wiąże się zobowiązaniem z pracownikiem na przynajmniej 10-15 lat - tłumaczył.

Winę ponoszą politycy

Zdaniem prowadzącego audycję Macieja Głogowskiego winę za protesty ponoszą politycy. - Przed wyborami mówią, że jest problem z tymi, którzy mają kredyty we frankach i oni ten problem rozwiążą. To dlaczego związkowcy nie mają prosić o coś, co dla nich jest ważne? Doszliśmy do takich absurdów na każdym poziomie, że wszystko możemy wrzucić do publicznej dyskusji - uważa.

Kaczmarski przypomniał zaś, że niedawno kontynuację przywilejów wywalczyli sobie górnicy. - Zaraz kolejne grupy społeczne będą przed wyborami próbować wynegocjować coś dla siebie - stwierdził i dodał: - Staramy się być państwem socjalnym, ale tego typu zachowania nie godzą się w gospodarce rynkowej.

Więcej o: