Jerzy Kochanowski: Ja mówiłbym raczej o obywatelach polskich sprzed 1939 roku, gdyż nie do końca jest to tożsame. Nie każdy obywatel polski był Polakiem, nie każdy uważał się za Polaka. Część mieszkańców Górnego Śląska uważała się za Ślązaków, za ludzi o nieokreślonej do końca przynależności narodowej. Identyfikowali się z Polską tak samo jak wcześniej identyfikowali się z Niemcami.
To jest jeszcze coś innego. Ceraficki pochodził z Grudziądza, z Pomorza. I tam, i na Śląsku prowadzono nieco odmienną politykę okupacyjną niż w tak zwanym Warthegau, w Kraju Warty, czyli w Wielkopolsce i Ziemi Łódzkiej. Z jednej strony germanizowano ziemie, z drugiej strony germanizowano ludzi. W Warthegau germanizowano ziemię. Dużą część Polaków, na początku wszystkich, postanowiono wyrzucić - do pracy przymusowej, do Generalnego Gubernatorstwa. Tych, którzy zostali, nie germanizowano. Uznano, że albo wyginą, albo z czasem i tak się zgermanizują.
Zupełnie inne podejście cechowało politykę na terenach, które wcześniej w całości należały do państwa pruskiego, na Górnym Śląsku, na Pomorzu Gdańskim. Deportacje miały tam mniejszy zasięg, nastawiano się natomiast na daleko posuniętą germanizację. W konsekwencji przyznawano trzecią i czwartą grupę niemieckiej listy narodowościowej nawet tym osobom, które nie miały żadnych związków z niemczyzną, czuli się Polakami, mówili po polsku. Zazwyczaj znali również niemiecki, bo mieszkali w niemieckim milieu, i można było oczekiwać, że zostaną zgermanizowani.
W innej sytuacji ci ludzie nigdy nie zostaliby Niemcami. Zostawali Niemcami jakby gorszej kategorii, otrzymywali obywatelstwo z tak zwanym odwołaniem, auf Widerruf, z możliwością weryfikacji po 10 latach. Niemniej byli zobligowani, by pójść do armii.
Przyjmuje się, że między 400 tysięcy a pół miliona. Ilu z nich czuło się Polakami? Myślę, że większość. To chyba jedyna konstatacja, którą możemy przyjąć w przekonaniu, że nie dokonujemy przekłamania.
Otóż to. Coraz bardziej sięgano po swych nowych obywateli, a także państw okupowanych - od Norwegii, po Ukrainę, Serbię i Chorwację.
Nie. Inaczej nie zostaliby w Polsce. Oczywiście, to nie było w żaden sposób dobrze widziane. Nawet, jeśli zostali zrehabilitowani po 1945 roku. Wielu z nich służyło w polskich siłach zbrojnych na Zachodzie, w armii Andersa. Jeńcy polscy z Wehrmachtu byli w czasie wojny jednym z najważniejszych źródeł uzupełnienia tych oddziałów. O ile kresowiacy nie wrócili do kraju, to pozostali, w zdecydowanej większości, wrócili.