Interwencja straży miejskiej w Szczecinku. Komendant: Byli przygotowani, to zostało sprowokowane

- Był to doskonały czas przed wyborami, aby taką sytuację wywołać. Na pewno to zostało sprowokowane - mówi o interwencji straży miejskiej w Szczecinku jej komendant. Burmistrz miasta jest podobnego zdania: "Niech Pan mnie nie bije"... proszę mi wierzyć, ten człowiek na co dzień nie odzywa się tak do strażników - zaznacza.

"Radio Szczecin" podaje , że burmistrz Szczecinka i komendant miejscowej straży miejskiej zgodnie twierdzą, iż 20-letni Grzegorz Milczarek wraz z kolegami zaplanował nagranie funkcjonariuszy w rewanżu za liczbę interwencji.

"Milczarek ponad 50 razy był kontrolowany przez straż miejską, a kilkanaście razy wnioski funkcjonariuszy kończyły się sprawą w sądzie i skazaniem 20-latka na prace społeczne za zakłócanie porządku" - opisuje portal radioszczecin.pl.

- Był to doskonały czas przed wyborami, aby taką sytuację wywołać. Na pewno to zostało sprowokowane, zresztą byli do tego przygotowani - ocenia komendant straży miejskiej Grzegorz Grondys. Podobnego zdania jest burmistrz Jerzy Hardie-Douglas. - Zachowanie tego człowieka i słowa, które słyszymy "proszę Pana, niech Pan mnie nie bije"... proszę mi wierzyć, że ten człowiek na co dzień nie odzywa się tak do strażników miejskich - podkreślił. Ich wypowiedzi cytuje szczecińska rozgłośnia.

"Zostałem pobity pałką i skopany, funkcjonariusze używali gazu"

Przypomnijmy: kilka dni temu w serwisie YouTube.com pojawiło się nagranie oraz zapis dźwiękowy z interwencji straży miejskiej w Szczecinku. Oba materiały zamieścił serwis Temat.net.

Zobacz wideo

Interwencja strażników miała miejsce 3 października. Według relacji pobitego Milczarka, funkcjonariusze podjechali, gdy wraz z kolegami siedział na ławce. "Zażądali od nas dokumentów. Koledzy mieli, ja nie, ale podałem dane zgodnie z prawdą. Nie wiedzieć czemu strażnicy zażądali, bym wsiadł do radiowozu" - czytamy w relacji mężczyzny dla Temat.net.

"W czasie jazdy, niby na policję, trzykrotnie pytali mnie, czy podpiszę dokumenty. Za każdym razem odpowiadałem, że nie. Wówczas używali wobec mnie miotacza gazu. Zostałem również pobity pałką i skopany. Na policję ostatecznie nie pojechaliśmy. Radiowóz zatrzymał się przy szpitalu, gdzie mnie z niego wyrzucono. Poszedłem do domu, na drugi dzień do lekarza, by zrobić obdukcję" - powiedział.

Straż: Interwencja była zasadna, ale to nie tłumaczy takiego zachowania

Dziennikarz portalu Temat.net dotarł do raportu, jaki strażnicy muszą kierować do swojego komendanta. Twierdzi, że w raporcie jest mowa o agresywnym mężczyźnie, który ubliżał strażnikom, a podczas przewożenia radiowozem uderzał głową w ściany radiowozu. Został więc przewieziony do szpitala.

Jak sprawę komentuje straż miejska? - Wszyscy mężczyźni (20-latek i jego koledzy - przyp. red.) są doskonale znani funkcjonariuszom i wobec nich było już wcześniej przeprowadzonych kilkadziesiąt interwencji w różnych sprawach - mówił w TVP Info Grzegorz Grondys, komendant Straży Miejskiej. - Tym razem interwencja była także zasadna, ale to nie tłumaczy zachowania strażników - stwierdził.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Lubisz aplikację Gazeta.pl LIVE? Zagłosuj na nas!

Więcej o: