Radosław Sikorski "zapomniał, na czym polega powinność funkcjonariusza publicznego względem mediów: na zwołanej przez siebie konferencji prasowej postanowił, że nie będzie się tłumaczyć z tego, co zrobił przed dziennikarzami, tylko odesłał ich do wywiadu, którego wcześniej udzielił. Akurat udzielił go "Wyborczej" - pisze na Wyborcza.pl Ewa Siedlecka.
Ale udzielenie jednego wywiadu nie zwalnia polityka z obowiązku tłumaczenia się przed dziennikarzami innych mediów. Wszystkie są równe. Mają prawo zadać pytania - być może inne niż te, na które już odpowiedział. Skoro ma odwagę chlapać w rozmowie z zagranicznym dziennikarzem, to tym bardziej powinien uszanować prawo polskich dziennikarzy i polskich obywateli do informacji" - dodała.
Podobnego zdania jest Jarosław Gugała z Polsatu. Jak podkreśla, to zbyt ważna sprawa dla Polski. - Żyjemy w otwartym systemie. Dziennikarze reprezentują opinię publiczną i polityk powinien się do nich odnosić przychylnie, jeśli zależy mu na dobrej opinii w społeczeństwie. Jeżeli Sikorski wyraził się dogłębnie w jakimś medium, ma prawo odesłać tam dziennikarzy, bo i tak zapewne nie uzyskają od niego nic więcej niż to, co powiedział tam - komentuje Gugała w rozmowie z portalem Gazeta.pl.
- Ale nie powinien już zaciemniać całej sytuacji, bo to ważna sprawa. Tu nie można się bawić sprawami Polski. Wywiad dla Politico.com to poważna wypowiedź poważnego polityka i zostanie odebrana śmiertelnie poważnie na całym świecie. Dyplomaci przeważnie zachowują się w sposób stonowany. A ze słów Sikorskiego można wywnioskować przesłanie: drodzy politycy, wiedzcie, z kim macie do czynienia. Putin jest politycznym gangsterem, który chce zniszczyć światowy porządek. Ten wywiad będzie miał konsekwencje w i tak już bardzo złych relacjach z Rosją - dodaje dziennikarz.
- Sprawa jest zbyt poważna, a historia zbyt dużej wagi, by uciekać się do odsyłania do wywiadu. Tym bardziej że można to wszystko było streścić w 10 zdaniach. Mam wrażenie, że od marszałka Sejmu, a przy okazji byłego dziennikarza, można by oczekiwać, że załatwi sprawę trochę inaczej - komentuje w rozmowie z Gazeta.pl Konrad Piasecki z RMF FM i TVN24.
- Tu wszystko jest dziwne. Nie rozumiem, dlaczego nie można wszystkiego powiedzieć na konferencji, a potem uszczegółowić w wywiadzie prasowym. Oczekiwałbym czegoś takiego, a nie spławiania dziennikarzy. To, że konferencja nie była poświęcona sprawie tekstu z Politico, nie powinno przeszkadzać w odpowiedzeniu na pytania dziennikarzy na inny temat. Na całym świecie organizuje się konferencje dotyczące jakichś kwestii, a mówi na nich o czymś zupełnie innym. Podczas spotkań z dziennikarzami opowiada się nie tylko o tym, co się zaplanowało i chciało powiedzieć, ale także o tym, o czym się mówić nie chciało - podkreśla Piasecki.
W podobnym tonie dziennikarze komentowali na Twitterze:
Bartosz Machalica, związany z "Krytyką Polityczną", skomentował: "Radek "catch me if you can" Sikorski".
Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego, napisał, że to kryzys wizerunkowy i brak wyobraźni Radosława Sikorskiego.
Michał Kolanko z portalu 300polityka.pl zwrócił uwagę, że efekt tej afery jest jeden: "nikt już nie pamięta o exposé".
"Oburzające zachowanie dziennikarzy na konferencji prasowej marszałka Sikorskiego. Zadawali PYTANIA!" - ironizuje Marek Magierowski związany z telewizją Republika.