"Nie ulegam ekscytacji z powodu aresztowania dwóch szpiegów, ponieważ na razie brak dowodów, a nawet gdyby je pokazano, to chyba nikt nie miał złudzeń, że szpiegostwo już nie istnieje" - tak Daniel Passent na blogu komentował jeden z najgorętszych tematów ostatnich dni.
Jak przyznał publicysta "Polityki", nie zrobiła na nim większego wrażenia także inna sprawa, którą żyją nasze media. Czyli słynna wypowiedź min. Marka Sawickiego, który nazwał frajerami rolników, którzy za grosze sprzedają jabłka zamiast ubiegać się o unijną pomoc. "Nie przesadzajmy ze zgorszeniem. Minister, jak większość polityków, to nie jest żaden Einstein, to działacz partii chłopskiej. Darcie z tego powodu szat, wzywanie do dymisji - to przesada".
Według Passenta, znacznie ważniejszym tematem jest list 15 naukowców w sprawie klerykalizacji kraju, któremu poświęcono bardzo mało uwagi. "Media nabrały w tej sprawie wody w usta. Tylko na prawicowych portalach ukazały się kpiny z prof. Reykowskiego, który był kiedyś jednym ze strategów PZPR, jak gdyby to załatwiało sprawę. Czyżby nikt nie chciał być takim frajerem, żeby stanąć na przegranych pozycjach w dyskusji z "15"?" - pytał publicysta.
Jeden z sygnotariuszy listu filozof prof. Jan Woleński - w "Przeglądzie" - pokazał ekspansję Kościoła na przykładzie nauki religii.
"Najpierw wprowadzenie religii do szkół, potem finansowanie katechezy przez państwo i etaty dla katechetów, dalej stopień z religii/etyki (czyli w ponad 90 proc. przypadków z religii) na świadectwie, obezwładnienie szkół w planach lekcji (religia nie może być na pierwszej lub ostatniej godzinie zajęć, kiedy łatwo się urwać), wreszcie domaganie się przez szkoły od rodziców oświadczeń, że nie zamierzają posyłać dzieci na lekcje religii, wbrew zasadzie, że władza publiczna nie może domagać się od obywatela ujawnienia światopoglądu. Szkoda, że "list 15" nie wywołał szerszej dyskusji, ale kropla kruszy skałę" - ocenił Daniel Passent.