Sytuacja taka już wkrótce nie będzie mogła mieć miejsca - zabrania jej znowelizowana ustawa o szkolnictwie wyższym, która wkrótce wchodzi w życie. Mgr Marek Waskan zdążył przeprowadzić swój przewód doktorski tuż przed tym.
Młody Waskan pracę pisał i broni jej w Instytucie Nauk Politycznych Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Jana Kazimierza w Bydgoszczy. Jej promotorem jest prof. Adam Sudoł, kolega i podwładny Waskana seniora, a recenzentami współpracownicy taty doktoranta profesorowie Andrzej Wojtas z tego samego instytutu i Witold Wojdyło z UMK w Toruniu. Praca, jak zauważa "Gazeta Pomorska" , też dotyczy problematyki, którą zajmuje się Waskan senior - Polaków na Kresach, jej tytuł to "Giedroyciowski mit wschodni a sytuacja Polaków na Litwie w końcu XX wieku".
"Gazeta" zapytała o opinie prof. Waskana, prof. Wojtasa i dziekana Wydziału Humanistycznego prof. Jacka Woźnego. Żaden z nich nie widzi tu kontrowersji. - Jestem zaskoczony tym pytaniem. Syn studiował na naszym kierunku, ma cztery publikacje - mówi ojciec doktoranta. - Na miejscu trzydziestoparoletniego człowieka nie szedłbym tą drogą, w której człowiek co dwa lata jest oceniany. To nie należy do przyjemności - dodaje.
Prof. Wojtas przekonuje, że "recenzję robi normalnie", i to, że ojciec doktoranta jest jego szefem, nie ma znaczenia: - Można szukać drugiego dna, ale w moim przekonaniu go nie ma.
Czy uczelni wypada promować doktorów w tak niejasnych okolicznościach? - pyta "Gazeta" dziekana. - Słowa "wypada" nie ma ustawie o szkolnictwie wyższym - pada odpowiedź. Wg prof. Woźnego wszystko jest zgodne z procedurami i to, że doktorant i szef instytutu są bliską rodziną, to nie problem. Wg niego problem - być może sądowy - uczelnia mogłaby mieć, gdyby odmówiła przeprowadzenia przewodu doktorskiego.
To kolejna w ostatnich tygodniach głośna i wzbudzająca kontrowersje sprawa doktoratu. W lipcu na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego swój doktorat obronił szef BCC Marek Goliszewski. Z jego pracy wyśmiewali się studenci, a autorytety naukowe uznały ją za "publicystykę" , nie - pracę naukową. Sam Goliszewski przyznaje, że nie przeprowadził badań. Rada wydziału zdecyduje wkrótce, czy przyznać mu stopień naukowy.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!