W Mediolanie trwa szczyt ponad 50 przywódców Azji i Europy (ASEM) reprezentujących ponad połowę światowego PKB i prawie 60 procent globalnego handlu. Polskę reprezentuje premier Ewa Kopacz. Na marginesie spotkania na temat finansów, gospodarki i bezpieczeństwa odbędą się wielostronne rozmowy o konflikcie na Ukrainie.
O szczycie ASEM Jacek Żakowski rozmawiał w Poranku Radia TOK FM z prof. Bogdanem Góralczykiem, politologiem z Centrum Europejskiego UW, byłym ambasadorem w Tajlandii, Birmie i na Filipinach. Gość podkreślił, że szczyt nie ma określonej agendy. - Chodzi o to, żeby rozmawiać kuluarowo. A jak się rozmawia bez stenogramów i tłumaczy, rozmawia się o rzeczach istotnych - zaznaczył.
Żakowski wskazywał, że na Ukrainie sporo w ostatnich latach inwestowali Chińczycy, więc rosyjska inwazja w Donbasie uderza w ich interesy. Jak zachowują się wobec konfliktu ukraińskiego?
- Początkowo reagowali zgodnie z zasadą "siedzieć na górze i patrzeć na walczące tygrysy". Z chwilą, kiedy wydawało się, że Putin zwycięża, Chińczycy wydali głos ustami Xi Jinpinga, że należy szukać pokojowego rozwiązania - wyjaśniał prof. Góralczyk. - To jest myślenie geostrategiczne. Jeśli Rosja stłamsiłaby Ukrainę, zamiast dwóch partnerów Chiny miałyby jednego, silniejszego, tuż obok granicy. Wzmocniona Rosja nie leży w interesie Chin. Żaden chiński przywódca tego nie powie, ale tak jest - podkreślił politolog.
Nie należy się jednak spodziewać zdecydowanych ruchów ze strony Pekinu. - Chiny nie zaangażują się bezpośrednio. Będą wysyłać sygnały, że należy to rozwiązać pokojowo - tłumaczył prof. Góralczyk. Jego zdaniem zwłaszcza chińscy eksperci są zainteresowani kwestią ukraińską, ale "nie ma możliwości bezpośredniego wejścia do akcji".
- Otwartym tekstem jest powiedziane, choć nie przez polityków, ale ekspertów: niezależna Ukraina jest potrzebna na mapie świata. Koniec, kropka. Tu mamy zbieżne interesy - przyznał gość Poranka Radia TOK FM.