Światowa walka o wodę. "Pan Bóg stworzył świat, ale zapomniał o infrastrukturze wodnej"

Przy okazji akcji ALS Ice Bucket Challenge wiele osób, w tym Janina Ochojska, podkreślało, że wylewanie wiadra wody to marnotrawstwo. Problemem jest przede wszystkim brak dostępu do wody pitnej, co dotyczy niemal miliarda ludzi na całym świecie, ale woda staje się też kwestią polityczną. O konfliktach dotyczących dostępu do wody i polityce gospodarowania wodą mówił na antenie TOK FM Prof. Piotr Kowalczyk.

Jak tłumaczył prof. Kowalczak, działający w Komisji Hydrologii Światowej Organizacji Meteorologicznej ONZ, reguły wszystkich światowych konfliktów wyznacza woda. Wojny kończą się na granicy wododziałów, a priorytetem w walkach jest atakowanie celów wodnych - oczyszczalni ścieków, ujęć wód i tam. - Nie ma konfliktów, gdzie te obiekty nie padałyby ofiarą ataków jako pierwsze - uważa.

Zdaniem profesora, opinia publiczna jest nadmiernie straszona zmianą klimatu. - Nim dojdziemy do spraw związanych z perspektywicznym podejściem do regulacji stosunków wodnych, jest jeszcze szereg rzeczy, które należałoby naprawić w tej chwili. Na świecie mamy 2,4 mld ludzi, którzy mają problemy z dostępem do urządzeń sanitarnych. Nieomal miliard ludzi ma problemy z dostępem do wody słodkiej - wyliczał Kowalczyk.

 

W następnej kolejności do rozwiązania pozostają podziały polityczne. W podzielonej w 1885 roku Afryce do dziś istnieją problemy związane z zagospodarowaniem wody, zasobów naturalnych czy wreszcie konflikty plemienne i narodowościowe.

Konstytucyjny zapis o wolnym dostępie do wody

- Kiedy rozmawiamy o braku wody, to myślimy o jej fizycznej nieobecności. Natomiast podstawowym problemem jest brak wody wynikający z przyczyn ekonomicznych. Są całe kraje, które mają problemy finansowe i nie mają środków na budowę infrastruktury - tłumaczył ekspert i dodał: - Inżynierowie pracujący w Afryce mają takie powiedzenie - Pan Bóg stworzył świat, ale zapomniał o infrastrukturze wodnej. To brzmi jak przekleństwo i na co dzień jest to tam widoczne.

Prof. Kowalczak przypomniał, że większość krajów afrykańskich ma w konstytucji zapisany wolny dostęp do wody. Oznacza to, że powinna ona być dawana nieomal bezpłatnie, ale nie pokrywa się to z warunkami fizycznymi i możliwościami finansowymi tych krajów.

- Dysponując wodą w krajach bogatych mówi się natomiast, że powinien następować zwrot kosztów korzystania z wody. Tu jest kompletna przeciwwaga do założeń do gospodarowania wodą w Afryce. Oba skrajne założenia mają szereg wad - ocenił.

Jak zniszczono jezioro Salton

W Stanach Zjednoczonych, gdzie obowiązuje wolny handel wodą, zbiorniki wodne są przywiązane do własności gruntów. - Jest przykład zbiornika Salton, dużego jeziora, które zostało zniszczone na skutek takiego biznesu. Rolnicy, których działki leżały na terenie tej zlewni, sprzedali prawa do wody okolicznym miastom i woda trafiła do innej zlewni - powiedział Kowalczak.

Profesor wyjaśnił, że dopóki zbiornik służył infrastrukturze rolniczej, to woda spływała z powrotem do jeziora. Dziś, odprowadzana systemami kanalizacyjnymi do sąsiednich zlewni, nie wraca i następuje degradacja zbiornika.

Zauważył też, że dodatkowym problemem związanym z wodą jest nadmierne wykorzystanie wód podziemnych. - Za czasów Kadaffiego w Libii zbudowano bardzo nowoczesne i oryginalne pod względem technicznym rozwiązanie, które pozwoliło wykorzystać wody podziemne Sahary. Z punktu widzenia gospodarowania wodą jest to jednak drastyczna sytuacja, która stwarza zagrożenie dla sąsiadów. Ta woda zostanie wybrana i nigdy nie zostanie odtworzona, bo wykorzystanie jest nadmierne w stosunku do zasobów - wyjaśnił ekspert.

Spadek po kolonizatorach

Prowadząca program Agnieszka Lichnerowicz wspomniała o planach budowy Tamy Wielkiego Odrodzenia na błękitnym Nilu. Inicjatywa Etiopczyków spotyka się z ostrym sprzeciwem Egiptu, który intensywnie eksploatuje Nil.

- Tam było już bardzo gorąco w latach 90., kiedy Etiopia próbowała budować zaporę na Nilu. Reakcja armii egipskiej - która zaczęła rozwijać się również w Czadzie - spowodowała wstrzymanie wszystkich robót hydrotechnicznych na terenie Etiopii - tłumaczył prof. Kowalczak i dodał, że Etiopia zaczyna realizować swój program, korzystając z problemów wewnętrznych Egiptu i jego osłabienia.

 

Większość, bo aż 83 proc. przepływu Nilu, jest kształtowanych na bazie opadów, które spadają na Etiopię. Na terenie Egipt powstaje tylko 3 proc. przepływu.

Dominacja Egiptu i Czadu jest spadkiem po kolonizatorach, gdyż uprawy na tym terenie wymagały dużej ilości wody. - To musi się zmienić, bo w zlewni jest dziesięć państw - dodał Kowalczak.

Kto "wygra" wodę w dolinie Fergany?

Problemy z wodą istnieją też w Centralnej Azji. W tym regionie świata, a szczególnie w dolinie Fergany, nagromadzono w latach 30. wrogie wobec siebie narodowości, które mają wspólnie decydować o gospodarce wodnej.

Konflikt Uzbekistanu, Kirgistanu i Tadżykistanu przybrał na znaczeniu w chwili rozpadu ZSRR i zawalenia się systemu gospodarstw kolektywnych. Wody jest niewiele, a plantatorzy spierają się o okres jej wykorzystywania. Zależnie od tego, czy uprawa będzie prowadzona w korzystnym dla roślin terminie, czy nie - istnieje 100-procentowa różnica między wielkością plonów.

 

- Najpoważniejszym problemem jest Kirgistan, który prowadzi gospodarkę opartą na elektrowniach wodnych, stanowiących właściwie jedyne źródło dochodu kraju. Powstrzymywanie przepływu na potrzeby pracy elektrowni wodnych powoduje, że brakuje wody w krajach położonych niżej - tłumaczył prof. Kowalczak i dodał, że pozostałe kraje zagroziły, że jeśli Kirgijczycy nie zmienią warunków gospodarowania wodą, zareagują agresją militarną.

Sporna granica na Odrze

- Punktem politycznie niebezpiecznym jest spór pakistańsko-hinduski - zauważyła Lichnerowicz. Zdaniem prof. Kowalczyka spór ten jednak tworzy korzystne tło dla polityki. - Jedyne rozmowy prowadzone w sposób regularny i dający owoce w sposobie gospodarowania wodą, to sprawy dotyczące Indusu, mimo że kraje są w stanie wojny - stwierdził.

- Podobne było w Izraelu, kiedy w chwili bardzo dużego napięcia jedynym sprawnym organem była wspólna komisja, która decydowała o podziale wód. Ona nigdy nie uzyskała zadowalającego wszystkie strony wyniku, ale była to jedyna grupa, która pracowała przez cały czas bez jakichkolwiek przerw - dodał.

Ekspert uważa, że wspólna gospodarka wód międzynarodowych może przejść w harmonijną i pokojową współpracę w innych dziedzinach.

Wyraźnie widać, że zwraca się uwagę na rolę wody w międzynarodowej polityce. Ja bym próbował dostrzegać, że w przyszłości może to być przekształcenie z konfliktu na bazie wspólnej gospodarki na wodach międzynarodowej do przejścia do współpracy harmonijnej pokojowej i rozwiązań w innych dziedzinach.

- My mieliśmy taką sytuację po wojnie na granicy na Odrze. Mimo że kraje były niezbyt przyjaźnie nastawione do siebie, to Polsko-Niemiecka Komisja Wód Granicznych pracowała wzorcowo - stwierdził Kowalczak.

Więcej o: