Pierwszy raz terminu, który stanowi połączenie nazwiska prezydenta Baracka Obamy i nazwy wirusa powodującego gorączkę krwotoczną, użył najprawdopodobniej jeden z popularnych konserwatywnych profili na Twitterze, który śledzi 95 tys. osób.
Spopularyzował go potem konserwatywny prezenter radiowy i epidemiolog Michael Savage - podaje serwis Vocativ . Obwinił on na antenie Baracka Obamę i politykę otwartych granic za pojawienie się wirusa ebola w USA, proponując jako jedyne rozwiązanie zakaz podróży Amerykanów pomiędzy ich krajem a zachodnią Afryką.
Po tym "Obola" rozprzestrzeniła się już błyskawicznie. Terminu użył między innymi Dinesh D'Souza, znany konserwatywny publicysta, który do całej sprawy zamieszał też ojca prezydenta Obamy, pisząc, że "Obola" była jego marzeniem.
Spieniężyć popularność chwytliwego i obraźliwego hasła postanowił Alex Jones, również prezenter radiowy i publicysta, nazwany przez "New York Magazine" największym propagatorem teorii spiskowych w USA. Zaprojektował on i zaczął sprzedawać koszulki z napisem "OBOLA" lub "EBOLA" i grafikami nawiązującymi do pierwszej kampanii wyborczej amerykańskiego prezydenta. Niektóre wzory imitują też ślady krwi.
Konserwatywni Amerykanie z chęcią wykorzystują ten trend, krytykując Barack Obamę w internecie, nierzadko w mało wybrednych słowach.
"Ebola czy Obola, w każdym razie mamy w Ameryce wirusa!"
"Prezydent Obola pomaga demokratom przegrać wybory do Senatu"
"Czy ktoś mógłby ściągnąć Sułtana Obolę z pola golfowego i przypomnieć mu, że jego zadaniem jest ochrona Amerykanów. Czas zabezpieczyć granice i zakazać lotów."
"Niech pacjentów z ebolą leczą tylko liberałowie, którzy głosowali na Obolę. Nie ma się czego bać, prawda? No to sami to zróbcie!"
"Groupon, Travelocity, Expedia itp. mogą przestać wysyłać mi oferty podróży. Nie wsiadam do żadnego samolotu. #Obola"
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Lubisz aplikację Gazeta.pl LIVE? Zagłosuj na nas!