Nowa, oddana we wrześniu wylotówka z Lublina na Warszawę, ma około 6 km długości. 5-kilometrowy pas został wyposażony w ekrany dźwiękochłonne, ale reszta tego odcinka - już nie. To oznacza, że między ekranami są "dziury". Jedna z nich jest właśnie przy osiedlu Szerokie - miejscu, które szybko się rozbudowuje, powstają tu nowe domki jednorodzinne, osiadają nowe rodziny.
- Nasze życie zamieniło się w horror - mówi pani Urszula, która na Szerokim mieszka od ponad 30 lat. Jej dom stoi w odległości około 100 metrów od drogi. - Wiele razy chodziłam, pytałam, zapewniano mnie i innych mieszkańców, że będą ekrany - mówi. - Tak też było mówione na zebraniu, które odbyło się pod koniec ubiegłego roku w budynku szkoły - dodaje Stanisław Michota z ulicy Wodnej.
Gdy w wakacje pani Urszula zauważyła, że ekranów nie zamontowano, zaczęła zbierać podpisy mieszkańców. Zebrała ponad 100. Ale to na razie nic nie dało.
Ludzie nie kryją żalu do miasta. Wcześniej nie protestowali, wiedzieli, że trasa na Warszawę jest wszystkim bardzo potrzebna. Miały też w końcu być ekrany. - My tu wcześniej mieliśmy raj na ziemi, cichutko. Słychać było śpiew ptaków. A teraz? Nie da się żyć - słyszymy od mieszkańców. Jak mówią, niektórzy nie wytrzymują i już biorą leki na uspokojenie. Pani Elżbieta do tej pory mieszkała w ciszy, dziś jej codziennością jest huk, stukot i drżenie ścian. - A co by było, jakbym otworzyła okna? - pyta retorycznie.
Rzeczniczka prezydenta Lublina Beata Krzyżanowska tłumaczy, że przed budową drogi musiała być wydana tzw. decyzja środowiskowa i to w niej nie przewidziano ekranów przy osiedlu Szerokie. - Ekrany zostały zamontowane w tych miejscach, w których ten hałas przekraczał dopuszczalne normy - mówi Krzyżanowska. W przypadku Szerokiego takich przekroczeń nie było. Tyle że badania zrobiono w czasie, gdy nie było też w tym miejscu drogi i pędzących aut.
Agnieszka Stec, inna z mieszkanek osiedla, czuje się przez miasto oszukana. Z powodu hałasu od kilkunastu już dni mam problemy ze snem. - Jak otworzyli drogę, pierwszej nocy nie zmrużyłam oka. Myślałam, że może przesadzam, że za bardzo się emocjonuję. Ale wykonałam kilka telefonów do sąsiadów i okazało się, że wszyscy nie spali - dodaje.
To samo słyszymy od innych mieszkańców. - Najgorzej jest tak około 3-4 rano, jak jadą tiry. Każdy z nich słychać, jest taki świst w mieszkaniu. Budzę się i już nie mogę zasnąć - mówi inna z kobiet.
W tej chwili, na wniosek mieszkańców, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska prowadzi badania na osiedlu Szerokie dotyczące hałasu. Ich wyniki mają być znane do końca tygodnia. - Z nieoficjalnych informacji wiemy, że normy w tym miejscu mogą być rzeczywiście przekroczone, choć czekamy na oficjalne wyniki - mówi nam rzeczniczka prezydenta. Jak wyjaśnia, miasto ma rok na ewentualne zmiany, w tym decyzję o montażu nowych ekranów.
Najpierw jednak będzie musiało wystąpić do projektodawcy drogi, jakie widzi możliwości rozwiązania problemu. Beata Krzyżanowska mówi nam, że pieniądze na ekrany mogą zostać zabezpieczone w przyszłorocznym budżecie - w grę wchodzi kwota do trzech milionów złotych.
Mieszkańcy nie kryją, że czekać nie zamierzają. Jeśli sprawa będzie się przeciągać, jeśli nikt z nimi nie zechce porozmawiać - a zabiegają o spotkanie z prezydentem Krzysztofem Żukiem - wyjdą na wylotówkę na Warszawę. - Będziemy ją blokować, bo jakie mamy inne wyjście? - pytają.