Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżył we wtorek do Trybunału Konstytucyjnego kwotę wolną od podatku . Jego zdaniem jest ona zbyt niska. - Taki system przyczynia się do poszerzenia ubóstwa i jeszcze bardziej uzależnia takie osoby od publicznego systemu pomocy społecznej - mówił Stanisław Trociuk, zastępca RPO.
"To tylko część całego polskiego systemu podatków dochodowych, w którym biedni płacą dość wysokie podatki, a bogaci bardzo niskie" - komentuje w portalu Lewica24 Piotr Szumlewicz, publicysta i doradca Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Szumlewicz wskazuje, że kwestia podatków mocno wiąże się z "żywą ostatnio dyskusją" na temat wynagrodzeń i odpraw członków zarządów spółek giełdowych. "W zeszłym roku w największych firmach prezesi zarabiali rocznie ponad 1,7 mln zł. To kwota niewyobrażalna dla 99,9% polskiego społeczeństwa. Większość Polaków w ciągu całego życia nie zarobi tak olbrzymich pieniędzy" - podkreśla publicysta. I dodaje, że "błyskawicznie rosnące" dochody menedżerów nie przyczyniają się do rozwoju gospodarczego państwa. Są transferowane za granicę i przeznaczane na luksusową konsumpcję.
"Czy w XXI wieku mamy traktować przedsiębiorstwa jako prywatne folwarki, których właściciele mogą zarabiać fortuny, a ich pracownicy - grosze, niepozwalające im na zaspokojenie podstawowych potrzeb?" - pyta Szumlewicz. "Czy faktycznie menedżerowie banków pracują 50 albo 150 razy ciężej niż pielęgniarki lub nauczycielki? Czyja praca jest ważniejsza i bardziej potrzebna społeczeństwu, menedżera czy pielęgniarki?" - kontynuuje.
Publicysta wskazuje też, że w Szwecji czy Japonii rozwarstwienie płac rzadko przekracza stosunek 1 do 6, podczas gdy w Polsce prezesi zarabiają 100 albo i 500 razy tyle, co szeregowi pracownicy. Według Szumlewicza państwo powinno prowadzić "bardziej sprawiedliwą politykę podatkową".
"Na całym świecie służy ona między innymi do zmniejszania nierówności i stanowi główny wyraz solidarności społecznej. W Polsce niestety jest na odwrót, gdyż biedni często płacą wyższe podatki niż bogaci" - podkreśla publicysta.
Szumlewicz przedstawia swoje propozycje zmian w systemie podatkowym. Jego zdaniem kwota wolna od podatku powinna wynosić 6 tys. zł rocznie (co jest zbliżone do rocznego minimum egzystencji), a najlepiej 10 tys. zł rocznie. Dziś jest to nieco ponad 3 tys. zł. "W ten sposób dochody netto wszystkich pracowników wzrosłyby o 700-1200 zł rocznie" - wyjaśnia.
"Radykalny", jak sam przyznaje publicysta, spadek dochodów budżetowych z podatków od biedniejszych Polaków, zrekompensowałyby dodatkowe stawki podatku dochodowego. Dla rocznego dochodu przekraczającego 120 tys. zł byłoby to 50 proc., a dla 300 tys. zł rocznie (bliskie kwocie zapisanej w tzw. ustawie kominowej, określającej maksymalne dochody w spółkach państwowych) już 75 proc.
Najwyższą, 95-proc. stawkę, Szumlewicz proponuje dla dochodów przekraczających milion złotych rocznie. Wyższe podatki byłyby według publicysty bodźcem dla kadry zarządzającej, "aby większą część zysku przeznaczała na inwestycje lub wyższe wynagrodzenia dla pracowników".
"W ten sposób łącznie podatki istotnie nie zwiększyłyby się względem stanu obecnego (a dla większości Polaków i Polek zmniejszyłyby się), natomiast byłyby zgodne z konstytucyjną zasadą sprawiedliwości społecznej, przyczyniłyby się do spadku nierówności i zwiększenia popytu wewnętrznego" - kwituje Szumlewicz.