"Sankcje pomogły obywatelom Rosji lepiej zrozumieć, kto dla naszego kraju jest przyjacielem, a kto wrogiem" - pisze dzisiaj rosyjski portal Gazieta.ru .
51% Rosjan uważa, że Chiny są najlepszym przyjacielem ich kraju, jak wynika z badań Rosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej (WCIOM) . To o połowę więcej niż w 2008 roku. Na drugim miejscu jest Białoruś(32%), na trzecim Kazachstan (20%). Pozycja obu państw również się umocniła. W 2008 roku zagłosowało na nich odpowiednio 14% i 8% respondentów. Na czwartym miejscu uplasowały się Indie (9%), na piątym Brazylia (4%).
Największą stratę sympatii Rosjan w tym rankingu zanotowały Niemcy. W 2008 roku Berlin był uważany za jednego z największych sojuszników Moskwy. Wtedy otrzymał 17% głosów, a w ostatnim rankingu WCIOM, tylko 2%. Taki wynik uzyskała tez Armenia, Korea i Mongolia. W podobnej sytuacji jest Francja otrzymała tylko 1% głosów (w 2008 roku - 6%).
Największym wrogiem Rosjan jest USA. W 2008 roku co czwarty Rosjanin uważał Amerykę za wroga. W tym roku myśli tak trzy czwarte Rosjan (73%). "To absolutny rekord" - komentuje Gazieta.ru.
Ukraina jest na drugim miejscu antyrankingu. 32% Rosjan uważa ją za wroga. Na czwartym miejscu jest Wielka Brytania (9%). Polska uplasowała się dopiero na piątym miejscu. Zagłosowało na nas 6% Rosjan.
- Stany Zjednoczone zawsze były naszym przeciwnikiem. Niemcy z kolei płacą za polityczne błędy Angeli Merkel - mówi dyrektor WCIOM Walerij Fiodorow. - Zamiast być szczerym pośrednikiem, ona przeszła na stronę przeciwników Rosji. Świetny wizerunek Niemiec, który się utrzymywał przez wiele lat, teraz, jeśli nie jest całkowicie zrujnowany, to w dużej mierze nadłamany - dodaje. Uważa też, że na te zmiany w dużej mierze wpłynęły sankcje.
Jednak wszystko może się jeszcze zmienić, jak twierdzi: - W 1999 roku też nie za bardzo lubiliśmy Amerykę, bo bombardowała Jugosławię. A w 2001 roku, po tragedii WTC, odnosiliśmy się do Amerykanów ze współczuciem i nasz stosunek znacznie się polepszył - tłumaczy Fiodorow.
- To wszystko jest związane z propagandą. To, co ludzie widzą, to też piszą - mówi przewodniczący rosyjskiej rady strategii narodowej Walerij Chomiakow na łamach Gaziety.ru.
- Jeśli popatrzymy na wiadomości, to negatywne dotyczą Ameryki, Ukrainy i Niemiec. Pozytywne dotyczą Chin, Białorusi i Kazachstanu. Te badania społeczne w pełni pokazują propagandę, która leje się ludziom na głowy. A gdy propagandy jest więcej, to i opinia Rosjan jest bardziej zdecydowana - dodaje.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!