Dr Dariusz Zadrożny z Centrum Onkologii w Gdańsku mówił w TVP o chorobie Anny Przybylskiej. Nie szczędził drastycznych szczegółów, mówił m.in., że widział aktorkę "w stadiach, kiedy dopadał ją ból i niemalże wyła".
Wypowiedź tę skomentował na antenie TOK FM Jacek Żakowski. - To narusza elementarny wymóg, że intymność relacji pacjenta z lekarzem będzie bezwzględnie przestrzegana. Mam głębokie przekonanie, że lekarz powinien milczeć jak kamień, kiedy pada nazwisko pacjenta - mówił.
Sam Zadrożny jest zdania, że nie złamał tajemnicy lekarskiej . - Nie wyjawiłem przebiegu choroby. Pani Ania trafiła do nas ze względu na silny zespół bólowy. Daliśmy sobie z nim radę - tłumaczył i dodał, że ból pojawia się zawsze w przebiegu tej choroby.
- Wydaje mi się, że opinia pana Jacka Żakowskiego jest przesadzona. Lekarz nie wypowiadał się na temat szczegółów choroby, raczej dzielił się wrażeniami z tego, jak aktorka znosiła chorobę - uważa natomiast członek komisji do spraw etyki przy Ministerstwie Zdrowia prof. Paweł Łuków.
Adwokat Jerzy Naumann złożył w tej sprawie wniosek do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej przy OIL w Gdańsku.
Jak czytamy we wniosku, chodzi o "rażące naruszenie art. 23 Kodeksu etyki lekarskiej, poprzez ujawnienie, w tym - publicznie, wiadomości o leczonym".
- Brzmienie przepisów Kodeksu etyki lekarskiej jest absolutnie jednoznaczne i nie daje się ich interpretować inaczej niż zgodnie z literą tam zapisaną - mówi Naumann i tłumaczy: - Wszystko, czego lekarz dowiaduje się o pacjencie i jego otoczeniu, o procesie leczenia i jego powodzeniu lub braku powodzenia, podlega ochronie na drodze szczególnej tajemnicy lekarskiej.
- Debatowanie na forum publicznym o tym, jak ktoś się czuł, czy zwijał się z bólu, to rzeczy niedopuszczalne. Jak się okazuje, to, co wydaje nam się niewyobrażalne, staje się nową normą - ubolewa prawnik.
Adwokat wyjaśnia też, że dokumentacja lekarska podlega szczególnej ochronie jako zawierająca dane wrażliwe, których pacjent lub jego rodzina nie życzy sobie ujawniać. - Dysponentem informacji na temat swojego zdrowia jest sam chory i nikt nie może go tego pozbawić, zwłaszcza ten, który ma o pacjenta dbać w każdej sferze, nie tylko leczyć konkretną chorobę, ale też otoczyć opieką psychiczną - stwierdza.
Zdaniem Naumanna, dr Zadrożny nie mówił o "naturalnym przebiegu tej choroby", bo padło nazwisko pacjentki, a lekarz wypowiadał się w programie właśnie z jej powodu - był lekarzem prowadzącym aktorki.
- To, co w zdrowym odruchu podniósł red. Żakowski, było jak najbardziej uzasadnione i w interesie wszystkich pacjentów, którzy mogą trafić na lekarzy, nawet świetnych specjalistów, ale mających nieodpartą ciągotę do bycia w mediach - mówi adwokat.
- Często bywa tak, że gazety piszą o jakimś skandalu, a prokuratura mówi: "do nas nic nie dotarło". Umywają ręce, bo formalnie żaden wniosek nie wpłynął. Aby uniemożliwić im zakopanie tego pod dywan, uznałem, że wyślę wniosek - dodaje.
Naumann podkreśla, że nie ma zamiaru przejawiać w tej sprawie żadnej dalszej aktywności, bo nie ma uprawnienia formalnoprawnego i nie jest stroną w sprawie.
Anna Przybylska zmarła w niedzielę w wieku 36 lat. Aktorka chorowała na raka trzustki. Podczas leczenia, a także długo przed nim, Przybylska bardzo chroniła prywatność swojej rodziny. Zirytowana m.in. tym, że papparazzi śledzili każdy jej krok (np. kiedy odwoziła dzieci do szkoły), zaczęła ich nagrywać i robić im zdjęcia.