"Chcę prawdziwej demokracji", "Rząd w Pekinie niszczy nasze wartości". O co walczą demonstranci z Hongkongu?

"Odwiedzający z kontynentu zrujnowali naszą społeczność", "Walczymy o naszą przyszłość, prawa i sprawiedliwość" - piszą nam uczestnicy protestów w Hongkongu, gdy pytamy ich, o co walczą. Co jeszcze skłoniło ich do wyjścia na ulice?

O północy miejscowego czasu (godz. 18 w Polsce) w Hongkongu upłynęło ultimatum studentów stojących na czele protestów. Szef administracji Leung Chun-ying zapowiedział jednak, że nie poda się do dymisji - to oznacza, że demonstracje w mieście będą trwały dalej.

Ruch Occupy Central nie ustępuje. Leung Chun-ying nie poda się do dymisji >>>

Hongkong to specjalny region administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej, któremu przysługują nieco inne prawa niż reszcie kraju. Przekroczenie granic miasta jest traktowane jako opuszczenie Chin, dlatego mieszkańcy ChRL muszą każdorazowo starać się o pozwolenie o wjazd. Podobnie jest m.in. z Europejczykami - choć aby wjechać na teren Chin, muszą mieć wizę, do Hongkongu mogą się dostać bez dodatkowych formalności.

Sam Hongkong ma w porównaniu z Chinami ogromną autonomię, jest też o wiele bogatszy niż większość kraju. Mieszkańcy kontynentu (jak mówią o Chińczykach mieszkańcy półwyspu - przyp. red.) mogą tam nabyć wszystko to, co reprezentuje "zgniły Zachód": kosmetyki, pieluchy, amerykańskie mleko w proszku... Wszystko to, rzecz jasna, wyliczone co do sztuki. To tłumaczy, dlaczego tak wielu Chińczyków codziennie ustawia się w kolejkach, by wjechać do miasta.

O co tak naprawdę walczą uczestnicy ruchu Occupy Central?

Lui Leung Ho: Od 1997 roku - momentu powrotu Hongkongu na teren Chin - wydawało się, że miasto rozkwita pod każdym względem (a zwłaszcza gospodarczym czy finansowym). Niestety, to nie jest do końca prawda. Mieszkańcy cierpią z powodu niesprawiedliwej polityki Pekinu, w wyniku której stracili przywilej bycia jego "obywatelami".

Co trzeba wiedzieć o protestach w Hongkongu? [PUNKTY] >>>

W ciągu ostatnich 5 lat liczba odwiedzających z kontynentu gwałtownie się zwiększyła. Oni zrujnowali naszą społeczność - oddają mocz w miejscach publicznych, pozbawiają produktów takich jak pieluchy czy żywność dla dzieci, a także wykupują nieruchomości, by potem wynająć je za zawyżoną opłatą.

Choć skarżymy się na ten stan rzeczy i pokazujemy władzom nasze niezadowolenie, szef administracji ignoruje głos ludu. Ta rewolucja - nazywana przez media "parasolkową" - to moment, w którym zaczęliśmy mówić i zaznaczać nasz gniew. Nie chcemy, żeby nasze miasto opanowały korupcja, bezprawie, nieuczciwe wybory i skupienie się jedynie na rozwoju gospodarki.

Protesty są naszym jedynym wyjściem, by zmusić gubernatora do tego, by stanął przed nami i wysłuchał naszych potrzeb i życzeń. Mieszkańcy miasta nie chcą bać się pistoletów gazowych czy gazu pieprzowego, którego używają policjanci. O co jeszcze walczymy? O naszą przyszłość, prawa i sprawiedliwość. Proszę, sprawcie, by zaczęto o nas mówić na całym świecie i wspierajcie nas, dopóki nie odniesiemy zwycięstwa.

Hy: Dlaczego wyszedłem na ulicę? Odpowiedź jest prosta: bo chcę prawdziwej demokracji. Ten czas i to miejsce są strategiczne, by jej zażądać.

Działacze ruchu już od dłuższego czasu przygotowywali się do rozpoczęcia protestów. Na początku nie byłem pewien, czy chcę wziąć w nich udział, ale zaangażowanie studentów bardzo mnie poruszyło; wtedy poczułem, że naprawdę chcę ich wesprzeć. Nagle policja użyła gazu łzawiącego i stało się coś, czego nikt poza organizatorami się nie spodziewał: demonstranci wtargnęli na teren głównej siedziby administracji.

Byłem tam tamtej nocy. Bałem się, że nawet kilku bardziej agresywnych protestujących (zdecydowana mniejszość) może spowodować problemy i zdyskredytować cały ruch; pomyślałem, że mogę się przydać. Potem okazało się, że ludzie blokują tak wiele strategicznych punktów w całym Hongkongu, iż to może być szansa, której nie można przegapić.

Chciałbym zostać na ulicy dotąd, dopóki ludzie będą wspierać ruch. Nie jestem pewien, czy uda nam się osiągnąć sukces, ale wolałbym wiedzieć, że chociaż próbowałem.

Czym protesty w Hongkongu wyróżniają się na tle innych ruchów? [ZDJĘCIA] >>>

Arnold: Do studenckich protestów przyłączyłem się po tym, jak zobaczyłem, że rząd w Pekinie zaczyna odchodzić od zasady "jeden kraj, dwa systemy".

Władze Hongkongu wykonują polecenia Pekinu, zamiast zająć się innymi ważnymi kwestami: polityką socjalną czy chociażby imigracyjną. Przykład? W mieście codziennie osiedlają się nowe osoby z kontynentu, a nasze władze nie mają wpływu na to, kto dostanie pozwolenie na wjazd.

Co więcej, wiele naszych wartości - takich jak praworządność czy wolność słowa - jest krok po kroku psuta przez wpływy Pekinu.

Zobacz wideo

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Lubisz aplikację Gazeta.pl LIVE? Zagłosuj na nas!

Więcej o: