Tysiące protestujących w Hongkongu. Chiny ostrzegają: "To nielegalne ruchy", ale Occupy Central nie ustępuje

Pałki i gaz łzawiący - w ten sposób policja w Hongkongu po raz kolejny próbowała spacyfikować wzbierające od kilku dni protesty. Im jednak interwencje służb są bardziej zdecydowane, tym bardziej wzrasta opór i liczebność protestujących.

O co chodzi demonstrantom zbierającym się w centrum Hongkongu? Są wściekli o to, że Chiny starają się ograniczać ich autonomię. Wprawdzie w 2017 roku po raz pierwszy mieszkańcy Hongkongu będą mogli wybrać w powszechnym głosowaniu szefa lokalnej administracji, ale problemem jest to, że wybór ów będzie zawężony do zaledwie dwóch lub trzech kandydatów, którzy wcześniej zostali zatwierdzeni przez komitet nominacyjny będący wiernopoddańczym wobec władz w Pekinie.

Post użytkownika Craig Leeson .

Protesty organizowane przez Occupy Central mocno zaniepokoiły już chińskie władze. Ostrzegły one wszelkie zewnętrzne siły przed wspieraniem "nielegalnych ruchów". Z kolei Wielka Brytania i Stany Zjednoczone wezwały do uszanowania praw protestujących. Josh Earnest, rzecznik Białego Domu, oświadczył: - Stany Zjednoczone popierają obowiązujące prawo wyborcze w Hongkongu, a także wspierają aspiracje tamtejszych obywateli.

Jak informują korespondenci BBC - wśród protestujących, mimo narastającego zmęczenia, nie gaśnie duch walki. Wprawdzie warunki są trudne, czasem chwilę wytchnienia można znaleźć tylko drzemiąc na chodniku, jednak protest zamiast się wypalać, zdaje się narastać.

Wg rzecznika lokalnej policji Cheunga Tak-Keunga - od początku wybuchu protestów rannych zostało 41 osób, w tym 12 policjantów. Demonstranci zablokowali główną drogę do zatoki w Mongkoku, na półwyspie Kowloon. Inna odnoga protestu zablokowała zaś dzielnicę handlową Causeway Bay.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Lubisz aplikację Gazeta.pl LIVE? Zagłosuj na nas!

Więcej o: