Goście programu zastanawiali się, co rząd może zrobić, by w Polsce rodziło się więcej dzieci. - Na pewno zbyt mało inwestowaliśmy w politykę prorodzinną. Na tle innych krajów jesteśmy miejscem, w którym wyraźnie widać wiele barier, przez które młodzi ludzie nie podejmują decyzji o dzietności - mówiła sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta prof. Irena Wóycicka.
- Chodzi o to, żeby po urodzeniu dziecka był dostęp do żłobka, klubiku dziecięcego, przedszkola, świetlicy. Żeby młodzi mogli mieć własne mieszkanie - podkreśliła i dodała, że polityka prorodzinna stała się priorytetem nie tylko rządu, ale też samorządów.
- Nie znam w swoim pokoleniu żadnej rodziny, która by miała sześcioro dzieci; za czasów mam, babć - owszem, były takie. Nie sądzę, żeby wtedy warunki mieszkaniowe były super, ale teraz widzę po młodych ludziach, którzy kupują mieszkania w okolicach Poznania, że oni chcą mieć dzieci. Ich na takich osiedlach przybywa - zaznaczyła prezes Warty Poznań Izabella Łukomska-Pyżalska.
- Myślę, że dla młodych najważniejsze są zatrudnienie i stabilizacja, które pozwolą im na wzięcie kredytu i zakup mieszkania. To są najistotniejsze gwarancje - mówiła.
Małgorzata Terlikowska zapytana przez Tomasza Lisa, jak radzi sobie jako matka piątki dzieci, żartowała, że nie chcieli wraz z mężem wozić pustego powietrza w samochodzie. - Stwierdziliśmy, że skoro radzimy sobie z czwórką dzieci, to na pewno poradzimy sobie z piątką - tym bardziej że mieliśmy siedmioosobowy samochód i to miejsce jeździło puste - śmiała się.
- Rodzeństwo rośnie i to niesamowite, że w bardzo wielu czynnościach odciążają nas dzieci. One bawią się między sobą, zajmą się też młodszą siostrą, pomogą w lekcjach. Kiedy było u nas jedno dziecko, to tak naprawdę rodzic zastępował mu rodzeństwo, kolegów - opowiadała. Terlikowska dodała też, że ludzie często pytają ją, jak radzi sobie przy tak licznej rodzinie. - Mamy wypracowane pewne procedury, rozkład dnia. To jest wszystko do opanowania - zaznaczyła.
Podobnego zdania była Anna Mucha. - Na początku miało być jedno dziecko, potem okazało się, że jestem w nim zakochana, szczęśliwa, zadowolona, że chcę mieć kolejne. Teraz wiem, że oczywiście chciałabym co najmniej przez rok pospać, więc zrobię sobie jakąś przerwę, ale potem chciałabym mieć trzecie - zapewniła.
Gdy kobiety zgromadzone w studiu zaczęły wymieniać się między sobą poglądami, jaka ilość dzieci jest najlepsza, przerwał im prowadzący. - Przepraszam, muszę pilnować, żeby w programie nie było dyskryminacji mężczyzn - żartował Lis.
- Trudno przerwać taką rozmowę. To jest piękny przykład odczarowywania rodzin wielodzietnych. Trzeba przekreślić ten znak równości, że taka rodzina to rodzina patologiczna, a takie myślenie jest powszechne - mówił minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. - Do zastępowalności pokoleń potrzebna jest więcej niż dwójka dzieci - 2,1. W Polsce mamy teraz dzietność na poziomie 1,3 - przypomniał.
Polityk wymieniał też działania, które w celu zwiększenia dzietności podejmuje rząd. Są to m.in. modyfikacja Karty Dużej Rodziny, budowa kompleksowej polityki prorodzinnej, ulgi podatkowe, wydłużenie urlopu macierzyńskiego, możliwość odprowadzania składek za nianie czy zmiana myślenia pracodawców i kobiet, które nie chcą rodzić dzieci w obawie przed utratą pracy.
Kosiniak-Kamysz dodał również, że wysiłki rządu przynoszą pierwsze efekty - w tym roku urodziło się już kilka tysięcy dzieci więcej. Minister przywołał też przykład Niemiec, które mają bardzo wysokie nakłady na politykę prorodzinną i niskie bezrobocie wśród młodych, ale poziom dzietności jest tam porównywalny do tego w Polsce.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Lubisz aplikację Gazeta.pl LIVE? Zagłosuj na nas!