Stephane Antiga: Myślę, że nie, tylko mój telefon jest teraz ciągle zajęty.
- Spotkanie z prezydentem i panią premier było dla nas wielkim honorem. To prawda, teraz dużo ludzi podchodzi, prosi o autograf czy zdjęcie. Wszystkich nie uszczęśliwimy, bo nie mamy tyle wolnego czasu, a podchodzi naprawdę dużo osób.
- Kiedy idę na zakupy, próbuję iść w czapce, to prawda, trochę to pomaga.
- Non, non, non. Nie, nawet gdyby proponowali, to będę płacił.
- Miałem wielką nadzieję. Każdego dnia pracowaliśmy na to zwycięstwo. Chcieliśmy grać dobrze, zdobyć medal. Nie byliśmy faworytami, te mistrzostwa były bardzo otwarte. To nie była tylko Brazylia i Rosja. Iran, Francja, Niemcy zaskoczyli, wiele drużyn grało na wysokim poziomie. My byliśmy bardzo regularni.
- Mecz otwarcia. Stadion Narodowy, wielka presja, 62 tysiące kibiców. To pomaga, ale i przeszkadza. Byliśmy jednak bardzo mocni mentalnie. Nie można do czegoś takiego przygotować drużyny, bo dla wszystkich mecz przy tylu kibicach był pierwszym w życiu. Chłopacy pokazali, że byli na to gotowi.
- To było nieprawdopodobne uczucie. Myślałem, że jestem na to gotowy, bo w Polsce zawsze na meczu atmosfera jest fantastyczna. Ale to przerosło moje oczekiwania. To było jak otwarcie igrzysk olimpijskich, ale tylko dla nas, tylko dla siatkarzy. To był niesamowite.
- Moja rodzina była w Warszawie, wszystkim się podobało. Ale we Francji siatkówka nie jest tak popularna.
- Tak, a potem koszykówka i piłka ręczna. Potem jest siatkówka. Mecz na Narodowym wyglądał jak wielki piłkarski mecz, zrobiło to na nich wrażenie. Dla mnie to jeden z najwspanialszych momentów.
- Wiem, że to jest ważne. Niestety, zacząłem trochę późno, 7 lat temu próbowałem się uczyć polskiego, ale było to dla mnie za trudne, poddałem się. Potem do tego wróciłem i było już lżej. Próbuję cały czas, wiem, że nie mówię dobrze, robię błędy, ale myślę, że macie świadomość, jak trudny jest wasz język.
- Nie, nigdy. Chciałem być trenerem, ale nie myślałem, że od razu zostanę selekcjonerem Polski.
- Prezes Mirosław Przedpełski. Zadzwonił, porozmawialiśmy i chyba był zadowolony z tego, co mu powiedziałem. Dużo potem o tym rozmawialiśmy i w pewnym momencie złożył mi propozycję.
- Odebrałem to od razu serio. Prezes nie mógł zrobić aż takiego żartu. Musiałem to bardzo przemyśleć, rozmawiałem z żoną, z rodziną. To była dla nas wielka zmiana. Nie chciałem też popełnić błędów. Dlatego cieszę się, że Philippe Blain pracował ze mną, że on zaakceptował taki układ. To trochę dziwna sytuacja, bo on przecież kiedyś był moim trenerem, a teraz jest moim asystentem. Dużo mi pomógł.
- Jasne, wiedziałem. Ale od tego jestem, miałem podejmować decyzję, więc zrobiłem tak, jak myślałem. Nie obchodziło mnie, co mówią inni czy dziennikarze, sam odpowiadałem za swoje wybory.
- Tak, nie czytałem gazet, nie słuchałem tego, co mówi się w mediach. Podążałem za swoim instynktem. W to lato musiałem zbudować jak najlepszą drużynę na mistrzostwa.
- To też moje marzenie, oczywiście. Ale wiem, jak trudne to będzie do zrealizowania. Paweł Zagumny, Michał Winiarski, Mariusz Wlazły i Krzysztof Ignaczak skończyli karierę, musimy budować nową drużynę. Będę oglądał mecze PlusLigi, szukał ich następców, obserwował, analizował. Od tego jestem, muszę zbudować nową, silną drużynę na mistrzostwa Europy i igrzyska.