Fala przemocy w pociągach w Brandenburgii: Chuligani przeklinali, a pasażerowie zwrócili im uwagę. Zostali pobici

Podczas incydentu w regionalnym pociągu w Brandenburgii szwanku doznała polska rodzina, która zwróciła uwagę przeklinającym chuliganom. Kolejarze opowiadają, że takie sytuacje powtarzają się często.

Trzej mężczyźni, którzy w regionalnym pociągu w Brandenburgii pobili polską rodzinę, sami zgłosili się na policję. Stróże prawa szukali ich przy pomocy listu gończego z fotografiami z monitoringu kolejowego. Powołano także specjalną komisję.

Trwają przesłuchania świadków

- Jeden z domniemanych sprawców jest Polakiem, dwaj pozostali mają polskie pochodzenie. Przeciwko nim wdrożone zostało obecnie śledztwo pod zarzutem spowodowania uszkodzenia ciała. Przesłuchiwani są jeszcze świadkowie zajścia i analizowany jest materiał wideo z monitoringu kolejowego. Domniemani sprawcy przedstawiają inny przebieg zajścia niż poszkodowana rodzina - poinformował rzecznik policji federalnej w Poczdamie Meik Gauer.

Incydent miał miejsce 20 września ok. godz. 21 w pociągu regionalnym w Brandenburgii, w pobliżu stacji Strausberg. 29-letni ojciec polskiej rodziny, mieszkającej od pięciu lat w Berlinie, zwrócił uwagę trzem mężczyznom przeklinającym po polsku, aby przestali się tak zachowywać, bo w ich otoczeniu jest dziecko. Doszło wtedy do rękoczynów, w trakcie których ojciec rodziny został poważnie pobity. Pobita została także jego 32-letnia żona i 6-letni synek. Rodzina wylądowała w szpitalu.

Sprawcami są zazwyczaj młodzi Niemcy

Pracownicy kolei zaznaczają, że incydenty tego rodzaju mają bardzo często miejsce w pociągach regionalnych. Są wręcz regiony i trasy nazwane przez obsługę kolei "Strefą Gazy". Pisze o tym "Spiegel Online", przytaczając relacje konduktora jeżdżącego na trasach w Brandenburgii. Jak twierdzi mężczyzna, nasilają się akty przemocy w pociągach regionalnych, i to zarówno bijatyki, jak i potyczki słowne.

- Kiedy w 1990 r. zacząłem pracować na kolei, było zupełnie inaczej. Dzisiaj szczególnie młodzi ludzie nie mają żadnego respektu wobec konduktorów. Obrzucają nas obelgami. Rzucają się na nas z pięściami. Sprawcami aktów przemocy są zazwyczaj Niemcy, mężczyźni w wieku od 18 do 30 lat, którzy w grupie jadą na jakąś zabawę i są już podpici. Werbalna agresja pochodzi czasami także od starszych wiekiem pasażerów, którzy są zdenerwowani np. opóźnieniem pociągu i faktem, że ucieknie im połączenie.

Tygodniowe zwolnienie dla konduktorów

Problemów przysparzają także neonaziści. Przed dwoma laty ich grupa doszczętnie zdemolowała cały przedział w pociągu regionalnym. - Wybili szyby, rozrywali siedzenia, cały wagon był do remontu - opowiada 50-letni konduktor, który jako jedyny, zachowując anonimowość, był gotowy opowiedzieć reporterce "Spiegla" o swej uciążliwej pracy na trasach w Brandenburgii.

Po traumatycznych przeżyciach podczas pracy konduktorzy mogą zgłosić się po wsparcie do psychologa i iść na tygodniowe zwolnienie lekarskie. "Ale pierwszy dzień pracy po takim zajściu jest bardzo trudny" - przyznaje konduktor.

"Jesteśmy pozostawieni sami sobie"

Jak zaznacza "Spiegel", konduktorzy na trasach np. w Bawarii nie mają tak dramatycznych przeżyć. Magazyn pisze także, że Niemiecka Kolej wie o tej "Strefie Gazy" w regionie Brandenburgii. Konduktorzy przygotowywani są na konflikty z pasażerami na specjalnych szkoleniach deeskalacyjnych. Ale w praktyce niewiele to pomaga - opowiada konduktor.

- Nie czuję się bezpiecznie. Jeszcze trzy lata temu w pociągach jeździli ochroniarze, dzisiaj już ich nie ma. W pociągu jest tylko konduktor i maszynista. Nie rozumiem tego, bo wciąż dochodzi do pobić personelu w pociągach, coraz więcej jest także bijatyk między pasażerami. Dobrze byłoby, gdybyśmy mieli jakieś wsparcie. Ale my, konduktorzy, jesteśmy pozostawieni samym sobie - opowiada mężczyzna.

Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''

embed
Więcej o: