Jak podaje CBS News , Tony Grinder, 41-letni strażak z Kentucky, zmarł w sobotę w wyniku poparzeń ciała.
Do wypadku doszło 21 sierpnia tego roku, gdy strażacy z Campbellsville asystowali orkiestrze miejscowego uniwersytetu przy akcji charytatywnej Ice Bucket Challenge. Mieli oblać studentów wodą z podnośnika zamontowanego w wozie strażackim. Tony Grinder i trzech innych strażaków zostało porażonych prądem, gdy podnośnik za bardzo się zbliżył do linii wysokiego napięcia. Żaden ze studentów nie został ranny.
- Jego rodzina pragnie szczerze podziękować wszystkim tym, którzy byli z nimi po wypadku - oświadczył Kyle Smith , komendant straży pożarnej w Campbellsville. - Pragną również podziękować każdemu strażakowi, który był z nimi w szpitalu, oraz personelowi z organizacji Supporting Heroes. Dziękujemy wszystkim pielęgniarkom i lekarzom ze Szpitala Uniwersyteckiego w Louisville, którzy opiekowali się Tonym.
Grinder w wyniku wypadku doznał poparzeń trzeciego stopnia, miał poparzone 55 proc. powierzchni ciała. 22-letni Simon Quinn, który również został ciężko ranny, opuścił szpital 15 września. Dwóch pozostałych strażaków, 37-letni Steve Marrs i 28-letni Alex Johnson, doznało nieznacznych obrażeń i dzień później opuściło szpital.
Tony Grinder zostawił po sobie żonę i piątkę dzieci. To pierwsza śmierć bezpośrednio związana z Ice Bucket Challenge, akcją stworzoną w celu promowania wiedzy nt. stwardnienia zanikowego bocznego.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!