"Urlop miałem zmarnowany. Do ostatniej chwili czyhałem przy telefonie, że może jednak zadzwoni, że może jakaś propozycja, jakiś resort, choćby sportu, mi się dostanie, ale niestety, nie byłem katechetą, nie pochodzę ze Skarżyska, nie jestem spółdzielcą ani schetynowcem (zdecydowanie nie!), nie mam zaszczytu znać kogo trzeba, a tym bardziej nie mam zasług, jakie są potrzebne" - ubolewa na blogu w serwisie Polityka.pl Daniel Passent .
Publicysta przyznaje, że chętnie dałby Ewie Kopacz "sto dni spokoju", co jego zdaniem nie oznacza jednak "stu dni wolności od krytyki". I krytykuje wielokrotne odwoływanie się do własnej kobiecości w wykonaniu nowej premier. Jego zdaniem opowieści Kopacz o kobiecie, która chroni dzieci przed mężczyzną z nożem są "seksistowskie i bez sensu".
"Ewa Kopacz powinna przestać ogrywać swoją kobiecość, przestać kokietować i odwoływać się do seksistowskich klisz. Pani premier ma być szefem rządu, a nie kobietą pełniącą obowiązki mężczyzny" - stwierdza Passent. I przypomina, że słynne kobiety polityczki, Golda Meir czy Margaret Thatcher, "nie były gołąbkami pokoju".
Publicysta "Polityki" pokrótce rysuje też portret rządu: "najpierw partia, potem państwo" - stwierdza. A poszczególni ministrowie? Zdaniem Passenta Grzegorz Schetyna wbrew pozorom nie popełni gafy "w żadnym języku, gdyż jest mistrzem uników". Cezary Grabarczyk daje natomiast nadzieję na rozmontowanie konserwatywnego duetu Biernacki/Królikowski.
Według Passenta awans Tomasza Siemoniaka na stanowisko wicepremiera to sygnał dla Moskwy. "Wątpię, żeby powalił Putina" - kwaśno komentuje. A Teresa Piotrowska i Maria Wasiak "występują z paragrafu kobiety-specjalistki, które mają zrównoważyć powołanie do rządu panów działaczy Platformy" - pisze publicysta.