Belgijskie władze przyznały prawo do eutanazji skazanemu za morderstwo i gwałty Frankowi Van Den Bleekenowi , który w więzieniu spędził blisko trzydzieści lat. Mężczyzna ma doświadczać "nieznośnych cierpień psychicznych". Lekarze uznali, że jego stan psychiczny nie poprawi się, a ponieważ nie jest w stanie kontrolować swych skłonności, nie ma szans wyjść na wolność.
Według Adama Szostkiewicza z "Polityki" sprawa belgijskiego gwałciciela jest nawet bardziej kontrowersyjna niż wcześniejsze dopuszczenie eutanazji terminalnie chorych dzieci. Publicysta na swoim blogu w serwisie Polityka.pl przyznaje jednak, że przychylenie się do prośby Van Den Bleekena wynika z logiki, która doprowadziła do zezwolenia na eutanazję nieuleczalnie chorych.
"Jednak sprawa Bleekena to moim zdaniem ryzykowny dalszy krok na eutanazyjnej drodze" - zaznacza Szostkiewicz. I pyta: "Czy to jest gest miłosierdzia? Czy zbrodniarz na niego zasługuje? Czy nie powinien odcierpieć swojej winy?".
Publicysta zwraca uwagę, że nawet w liberalnej Belgii pojawiły się głosy, że decyzja była zbyt pochopna. I, jego zdaniem, jest w tym sporo racji.