Białoruskie ministerstwo edukacji planuje wprowadzić przepisy, według których takie przedmioty jak historia (Białorusi i powszechna), geografia czy wiedza o społeczeństwie, musiałyby być nauczane w języku rosyjskim lub białoruskim. Przepis miałby dotyczyć także mniejszości narodowych. Lokalne samorządy mogłyby rozszerzyć listę przedmiotów, które nie mogłyby być nauczane w języku mniejszości. Zagrożone są polskie placówki w Grodnie - skupisku mniejszości polskiej i położonym nieopodal Wołkowysku.
Andrzej Pisalnik z ZPB ostro krytykuje plany resortu. - Polskie szkoły to jedyny sukces osiągnięty przez Białoruś po upadku Związku Radzieckiego - mówi w rozmowie z największym opozycyjnym serwisem internetowym na Białorusi Charter97.org.
Zaznacza, że polska edukacja na Białorusi ma długą tradycję - pierwsze szkoły powstały w 1990 roku. Pisalnik obawia się, że w przypadku, gdy białoruskie władze zdecydują ostatecznie, że szkoły muszą mieć rosyjsko- lub białoruskojęzyczny charakter, polskie dzieci stracą szansę na kształcenie w ojczystym języku.
Według Związku Polaków na Białorusi władze tego kraju już wcześniej próbowały otwierać rosyjskojęzyczne klasy w polskich szkołach. Spotkało się to z protestami rodziców i dzieci. Zdaniem Pisalnika celem działań białoruskich władz było stworzenie gruntu pod zamknięcie polskich szkół.
Biuro Rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych poinformowało nas, że proces legislacyjny nowej ustawy może potrwać jeszcze kilka miesięcy. Polska ambasada w Mińsku spotkała się z władzami białoruskimi, które zdementowały pogłoski o tym, że projekt jest nakierowany na likwidację szkół dla mniejszości polskiej.
Ponadto MSZ przypomina, że niedawno parafowano tekst Porozumienia między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Białorusi o współpracy w dziedzinie edukacji, które niebawem zostanie podpisane i wejdzie w życie. Projekt Porozumienia zakłada m.in. wysyłanie polskich nauczycieli na Białoruś.