"Palisz? Zostaniesz pół godziny dłużej w pracy". Bo palący się nie opłacają. Pracują mniej wydajnie

- Osoba paląca "na papierosie" spędza 45 minut dziennie. Te 45 minut dziennie daje w skali roku 20 dni roboczych. A to już nie tak mało dla pracodawcy - mówiła w TOK FM Dorota Mierzejewska z Ośrodka Badań nad Nikotynizmem. I co pracodawca może z tym zrobić? Niektórzy każą zostawać w pracy dłużej...

Sprawa jest stara jak świat. Niepalących irytuje, że koledzy wychodzą "na papierosa". Rzadko w pojedynkę. Znikają i nie ma ich dwie minuty, pięć, dziesięć. Wracają, śmieją się. Za pół godziny grupka podrywa się z krzeseł i znów idzie zapalić. W korporacjach, gdzie pracuje się w dużych biurach, widać to jak na dłoni. Osoby, które nie palą, nie mają wymówki, żeby po kilka, kilkanaście razy dziennie odrywać się od pracy. A mają poczucie niesprawiedliwości.

Czy pracownicy, którzy palą, to problem dla pracodawcy? Czy powinno się ich namawiać do rzucenia nałogu i oferować odpowiednie programy? Czy palenie negatywnie wpływa na pracę? - m.in. na te pytania próbowali odpowiedzieć goście Marzeny Mazur w audycji "Strefa Szefa".

Palący mniej efektywni?

- Osoby, które palą, nie są takimi pracownikami jak inni, jeżeli chodzi o efektywność i koncentrację. To bardzo wyraźnie widać - stwierdziła w TOK FM Magda Małecka z firmy szkoleniowej RedHat, która w Sony Polska wprowadzała program antynikotynowy. Zaznaczyła, że dotyczy to wszelkiego typu stanowisk: handlowych, operacyjnych czy informatycznych.

- Osoby palące mają fazy wytężonej koncentracji i spadku koncentracji, kiedy już myślą tylko o tym, żeby wyjść na papierosa. Pamiętam, że po wprowadzeniu programu antynikotynowego w moim zespole moją pierwszą obserwacją były to, że osoby, które rzuciły palenie, zaczęły pracować równie efektywnie jak te, które nie palą - wyjaśniła.

Rzucają palenie, ale i tak potrzebują przerwy

Małecka zauważyła również, że osoby palące są przyzwyczajone, że potrzebują regularnych przerw w czasie pracy w związku z zapotrzebowaniem na nikotynę. - Jeżeli już uda im się rzucić, to nadal przyzwyczajenie wzywa je na przerwę, ale będzie to przerwa dużo bardziej efektywna, bo nie wymuszona nałogiem, ale taka, która sprawia, że człowiek może wyjść na taras, odetchnąć świeżym powietrzem, przemyśleć, co robił przez poprzednie godziny, i usiąść do pracy z nowym zapałem. Bo w takiej sytuacji wychodzi na przerwę, żeby nabrać energii - stwierdziła.

Częściej i dłużej chorują

- Jeżeli ktoś się zastanawia, czy firmie opłaca się, by pracownicy nie palili, to o ile mamy dostęp do takich twardych danych kadrowych, można sobie zrobić zestawienie, ile chorują osoby, które palą, i ile chorują osoby, które nie palą. I to są bardzo jednoznaczne dane - przekonywała Małecka.

- W naszym centrum też dysponujemy takimi wynikami badań - zgodziła się z nią Dorota Mierzejewska, terapeuta uzależnień, dyrektor merytoryczny Klinikii i Ośrodka Badań nad Nikotynizmem Free Forever. Wyjaśniła, że o ile przeciętny pracownik bierze trzy dni zwolnienia rocznie, tak palący pracownik bierze ponad sześć dni zwolnienia, m.in. dlatego, że dłużej wychodzi z rozmaitych infekcji dróg oddechowych.

Palisz? Dłużej posiedzisz w pracy

Co w takim razie może zrobić firma z palaczami? Rozwiązania są różne. Na przykład Mazowiecki Urząd Marszałkowski w wakacje wydał zalecenie, że osoby palące muszą zostać w firmie pół godziny dłużej. - Jak wiemy, osoba paląca na papierosie spędza 45 minut dziennie. Te 45 minut dziennie daje w skali roku 20 dni roboczych. A to już nie tak mało dla pracodawcy - stwierdziła Mierzejewska.

Dodała, że pracownicy potrzebują, żeby za zakazem palenia czy karami za nie poszła też marchewka. Pracownicy muszą mieć jakąś zachętę do zmiany. - Jeśli już firma zamyka palarnie, bo nie chce, by pracownicy palili, to niech zaproponuje też pracownikom program wychodzenia z uzależnienia - stwierdziła.

Pracodawca, który zadba o zdrowie swojego pracownika, będzie też przez niego bardziej doceniany. Wykształca się myślenie: "mój szef myśli o tym, co jest dla mnie dobre i chce o to dbać". - Są badania, które to potwierdzają. Zapewnianie pracownikom skutecznych programów prozdrowotnych sprawia, że pracownik czuje się z firmą dużo bardziej związany i staje się wobec niej bardziej lojalny. Zmniejsza się też zjawisko biernej obecności w firmie, czyli braku zaangażowania w pracę - mówiła terapeutka uzależnień.

Palenie jak otyłość - to przejaw słabości?

Czy palenie może być przeszkodą, gdy ktoś dopiero stara się o pracę? - Dla niektórych rekruterów to sygnał, że osoba nie umie wytrwać przy jakimś postanowieniu. Podobnie niektórzy podchodzą do osób otyłych. Skoro nie potrafią zapanować nad swoimi nawykami żywieniowymi, nad tym, jak wyglądają, to znaczy, że mają słabszą wolę - mówiła Monika Olejniczak, dyrektor ds. personalnych w firmie Johnson & Johnson.

Z takim podejściem nie chciała zgodzić się Dorota Mierzejewska z Klinikii i Ośrodka Badań nad Nikotynizmem Free Forever. - To przekonanie, które opiera się na nieprawdziwym założeniu, że to, czy palimy, czy że się objadamy, zależy od siły woli, a tak zupełnie nie jest. Takie podejście pracodawcy i wyciąganie pochopnych wniosków typu: skoro nie rzucił palenia, to znaczy, że nie przepchnie jakiegoś projektu, to myślenie bardzo na wyrost - mówiła.

Jak wyjaśniła terapeutka, powołując się na badania swojego ośrodka, średnio w polskiej firmie pali 25 procent pracowników. Najczęściej na spotkania informacyjne o rzucaniu palenia przychodzi 15 proc., i z reguły wszyscy przystępują do terapii. Takie programy antynikotynowe, by odnieść sukces, muszą trwać mniej więcej koło roku. 60 procent uczestników rzuca palenie.

A co wy myślicie o paleniu w czasie pracy? To problem? Pracodawcy powinni jakoś temu przeciwdziałać? Wyciągać konsekwencje czy może wspierać palaczy i im pomagać? Piszcie do nas: agnieszka.wadolowska@agora.pl i dorota.zuberek@agora.pl

Czy palacze powinni zostawać dłużej w pracy?