Jak informuje "Gazeta Wyborcza", Radosław Sikorski ma zostać marszałkiem Sejmu. Według informacji "GW", Ewa Kopacz na stanowisku szefa MSZ widzi Jacka Rostowskiego.
- Uważam, że ta decyzja to dziwoląg. Nie bardzo widzę Sikorskiego na tej posadzie - komentował Leszek Miller w "Poranku Radia TOK FM". - Kto będzie nosił laskę marszałkowską? Kamerdyner? - ironizował.
Jak podkreślał przewodniczący SLD, na stanowisku marszałka Sejmu wolałby widzieć "kogoś z większym poczuciem państwowości, kto nie jest tak bardzo przywiązany do interesów jednej opcji".
Uważa, że w PO trudno o taką osobę. - Czyli Miller na marszałka! - zaproponował Jacek Żakowski, gospodarz "Poranka Radia TOK FM". - Nie. Na rok przed wyborami takie roszady nie mają sensu. Niech ta koalicja dojdzie do końca kadencji. A wdzięczni albo niewdzięczni wyborcy wystawią rachunek- ripostował szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Zdaniem Millera Ewa Kopacz ma jedną z najważniejszych umiejętności potrzebnych premierowi - "umie się zachowywać w sytuacjach kryzysowych". Dała temu dowód po katastrofie smoleńskiej, kiedy sama zgłosiła chęć wyjazdu do Moskwy, gdzie brała udział w identyfikacji zwłok. - Wzięła na siebie coś, czego nie musiała. W dramatycznych okolicznościach wykonywała bardzo ciężką pracę. Od rodzin ofiar słyszałem, że była właściwą osobą na właściwym miejscu - mówił lider SLD.
Ale polityk dostrzega też wady kandydatki na premiera. - Czasami zapomina, że powinna być marszałkiem całego Sejmu, a nie tylko koalicji rządzącej - stwierdził Leszek Miller, który jak sam przypomniał, kiedy Kopacz objęła stanowisko marszałkini mówił "Ewa Kopacz pachnie różami".