Wczoraj prezydent przyjął dymisję Donalda Tuska, który 1 grudnia zajmie stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Proceduralnie dymisja premiera wiąże się z dymisją całego rządu. Misję stworzenia nowego gabinetu otrzyma Ewa Kopacz.
Zapytaliśmy ekspertów, jakie zadania nowy rząd powinien uznać za priorytetowe w trzech ważnych dla gospodarki dziedzinach: finansach publicznych, infrastrukturze i energetyce.
- Zasadniczym zadaniem, w zasadzie banalnym, jest utrzymanie ścieżki schodzenia z deficytem budżetowym i realizacja planu konwergencji, który został przedstawiony w Brukseli. Druga kwestia to wzięcie pod uwagę pesymistycznego wariantu rozwoju sytuacji gospodarczej w kontekście chociażby kryzysu w Rosji. Minister finansów powinien mieć - jeśli nie ogłoszony, to przygotowany - wariant B, jeżeli wzrost gospodarczy znacząco zwolni. Trzecia sprawa? Nie oczekuję jakichś wielkich zmian i reform w okresie przedwyborczym, ale uważam, że kluczowym byłoby podejmowanie działań w zakresie deregulacji systemu podatkowego, co ułatwiałoby funkcjonowanie biznesu. Te wszystkie prace powinno się prowadzić bez względu na kalendarz wyborczy.
Czy rok do wyborów na to wystarczy? W kwestiach regulacyjnych czy uproszczeń podatkowych zawsze da się wprowadzić zmiany, to nie są kwestie polityczne. Śmiem twierdzić, że większość partii politycznych w polskim Sejmie poparłaby te projekty, bo to nie jest kontrowersyjne. Trzeba by jednak przełamać barierę biurokratyczną, co nie jest wcale takie łatwe, ale możliwe. A w kwestiach deficytu i planu B? To normalne kompetencje każdego ministra finansów, który musi być zawsze przygotowany na trudniejszą sytuację gospodarczą.
- Nie należy spodziewać się rewolucji przed wyborami, ale i tak to, co zostaje do roboty, to bardzo dużo. Pani minister Bieńkowska zostawia w spadku politycznym swojemu następcy dwie bardzo ważne kwestie. Po pierwsze, co po bramkach, czyli jaki będzie system opłat na autostradach. W tej kwestii akurat koalicja była zgodna, że od bramek należy odejść, więc nie sądzę, żeby ktoś teraz miał stwierdzić, że powinny zostać. Stawiam raczej na to, że w tej chwili w analizach górę bierze system elektroniczny i właśnie nad nim będą kontynuowane prace.
Druga rzecz to pendolino. To pewnie będzie taki gorący kartofel. Abstrahując od tego, czy w ogóle była potrzeba kupować ten pociąg, skoro już jest, ten projekt musi zostać uruchomiony w jak najlepszej formule, nawet jeżeli będą jeszcze trwały prace na torach. Ważna będzie kwestia cen za bilety i w ogóle polityki kolejowej, która byłaby nastawiona na odzyskiwanie pasażerów tam, gdzie odeszli przy modernizacjach torów, a w przypadku Intercity to jest to od 2009 roku spadek aż o 50 procent.
Istotny jest jeszcze zostawiony po pani minister Bieńkowskiej projekt Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko i kwestie proporcji nakładu środków na drogi i na kolej. Trzeba wypełnić zwłaszcza część poświęconą inwestycjom kolejowym, bo inwestycje drogowe już znamy, ale brakuje konkretów: która droga ekspresowa, która linia kolejowa, w jakim terminie, jaki koszt. Nowy minister będzie też musiał dokończyć listę inwestycji na lata 2014-2022.
Minister Bieńkowska zostawia też w spadku nowe regulacje dotyczące tzw. schetynówek. Myślę, że należałoby zacząć dyskusję nad tym, w jaki sposób powinien się zmienić system zarządzania i finansowania dróg samorządowych. My się skupiamy głównie na autostradach i ekspresówkach, ale drogi samorządowe są w fatalnym stanie i samorządy nie poradzą sobie wyłącznie z pieniędzmi własnymi i unijnymi. Państwo powinno się przygotować, że będzie musiało w jakimś stopniu wspierać samorządy.
- Priorytety określone przez poprzedni rząd były dosyć klarowne i właściwie nie powinny się zmieniać. To jest kwestia ich kontynuacji.
Hasło klucz to bezpieczeństwo energetyczne, co wiąże się z możliwością ustalenia dywersyfikacji dostaw za rozsądną cenę. Chodzi o wciągnięcie Unii Europejskiej w coś, co nazywa się "wyrównywaniem szans do równych dostaw".
Kolejna kwestia to polityka klimatyczna, ewentualne zmniejszenie obciążeń albo większego rozłożenia ich w czasie. Czekają nas dwa szczyty klimatyczne, przed wyborami polityka klimatyczna będzie niezwykle istotna, bo największe zakłady przemysłowe, a więc najwięksi pracodawcy, mają do niej wielkie zastrzeżenia. Od strony politycznej trzeba będzie się zachowywać w sposób wyważony. Bo nie możemy wysadzić czegoś, na co się zgodziliśmy, ale jednocześnie musimy szukać optymalnego rozwiązania, żeby zminimalizować szkody.
Prócz tego mamy systemowe inwestycje w energetyce i krajowe projekty. Wymieńmy te, które w krótkiej perspektywie są realne, które można zamknąć. Pierwsza sprawa to otwarcie przed wyborami gazoportu w Świnoujściu. Dalej zakończenie procesu legislacyjnego w zakresie węglowodorów, czyli słynnych łupków. Coraz mniej się o nich mówi, ale wszyscy czekają na akty prawne, bo one determinują koszty wydobycia. Prócz tego pozostaje przyjęcie ustawy o odnawialnych źródłach energii i ustawa "PGNiG-owska", która sprawi, że ciężar związany z bezpieczeństwem energetycznym kraju będzie przerzucony na wszystkie podmioty, nie tylko ten koncern. PGNiG tonie, bo jako jedyny ponosi koszty związane z gazoportem i innymi projektami.
To będzie bardzo trudny rok. Rok pracy parlamentarnej i wielu rzeczy do zamknięcia. Albo ona będzie intensywna, albo wszystko zostanie na "po wyborach".