Do Sejmu trafił obywatelski projekt nowelizacji Kodeksu karnego, wprowadzający karę 2 lat więzienia za zachęcanie nieletnich do zachowań seksualnych. Cel? "Umożliwienie ścigania osób demoralizujących młodzież pod osłoną prowadzenia edukacji" - czytamy w uzasadnieniu.
Nowelizacja to inicjatywa komitetu "Stop pedofilii", którego pełnomocnikiem jest Mariusz Dzierżawski z fundacji Pro, znany m.in. z wcześniejszych prób zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Komitet zebrał pod projektem 250 tys. podpisów.
Jak zostałem pedofilem (z drobną pomocą populistów) >>>
W uzasadnieniu czytamy, że projekt "zagwarantuje małoletnim ustawową ochronę przed demoralizacją" i "zaowocuje ograniczeniem chorób wenerycznych". Zdaniem autorów edukacja seksualna służy jedynie "osiąganiu doraźnej przyjemności" i prowadzi do wielu niebezpieczeństw, przede wszystkim pedofilii. "Edukacja seksualna przez przedwczesne rozbudzenie seksualne dzieci i banalizowanie aktów seksualnych faktycznie ułatwia pedofilom wykorzystywanie dzieci" - czytamy.
- Te zarzuty są kuriozalne - zaznacza w rozmowie z Tokfm.pl Natalia Broniarczyk z Grupy Edukatorów Seksualnych "Ponton". Nasza rozmówczyni odżegnuje się od komentowania poszczególnych oskarżeń komitetu "Stop pedofilii". - Nie wiem, czy jest sens to komentować. Na pierwszy rzut oka widać, że w projekcie nie chodzi o ochronę dzieci, tylko o atakowanie pewnych grup społecznych czy działaczy. Za pomocą informacji niezgodnych z prawdą i manipulacji społeczeństwo zostało wprowadzone w błąd. Treści zawarte w projekcie nie mają nic wspólnego z faktycznymi celami rzetelnej edukacji seksualnej - dodaje.
Pytamy jednak o rzekome "seksualizowanie" dzieci przez edukatorów. - Autorem hasła "seksualizacja dzieci i młodzieży" jest grupa Ponton. To my kilka lat temu nazwaliśmy to zjawisko, powiedzieliśmy otwarcie o tym, że młodzież jest seksualizowana przez popkulturę, media, firmy młodzieżowe, które z coraz młodszych osób robią obiekty seksualne. Edukacja seksualna to zupełnie co innego. W skrócie można powiedzieć, że to naprawianie szkód wyrządzonych przez seksualizację - przekonuje.
Grupa Ponton w oświadczeniu na temat projektu komitetu "Stop pedofilii" zaznacza, że edukacja seksualna to nie seksualizacja, nauka masturbacji i dostarczanie antykoncepcji. "Zapewnienie młodzieży dostępu do właściwie prowadzonej edukacji seksualnej jest wyrazem odpowiedzialnego i troskliwego podejścia. Odcinanie młodych ludzi od wiedzy na temat seksualności jest jak rezygnacja z zapinania pasów w aucie, czyli świadome narażanie młodzieży na niebezpieczeństwo" - czytamy w tekście na portalu Natemat.pl .
Uzasadnienie projektu straszy rzekomymi zagrożeniami płynącymi z dokumentu Światowej Organizacji Zdrowia "Standardy edukacji seksualnej w Europie" i epatuje hasłem "masturbacja dzieci". Broniarczyk wyjaśnia, że już małe dzieci są istotami posiadającymi seksualność. - U dzieci można zauważyć coś takiego jak masturbacja dziecięca, co jest kolejnym krokiem rozwojowym. Dziecko, masturbując się, nie wie, że to temat tabu, czynność intymna. W rekomendacjach WHO jest napisane to, co powiedziałam: że to fakt, że to faza rozwojowa. I jeśli w przedszkolu czy domu zauważy się takie zachowanie, nie należy dziecka piętnować czy atakować, bo ono nie rozumie, co robi. To nie jest zachęcenie do masturbacji - zaznacza rozmówczyni.
Projekt podpisany przez ćwierć miliona Polaków przewiduje karanie więzieniem edukatorów seksualnych. Jak się z tym czują? - Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie jest to frustrujące. Środowisko edukatorów seksualnych przeżywa trudniejszy czas. Odbieramy telefony i musimy się tłumaczyć z tego, co robimy - przyznaje Broniarczyk.
- Miejmy nadzieję, że to kuriozum zostanie zauważone i manipulacja wyjdzie na wierzch. To projekt zbudowany na kłamstwie, czyimś strachu i potrzebie zaistnienia w mediach. Nie powinien być traktowany poważnie - podkreśla.
Przeciwko projektowi nowelizacji Kodeksu karnego wystąpiła też Kampania Przeciw Homofobii . Wystosowała apel do Rafała Grupińskiego, szefa klubu PO w Sejmie, aby jego partia zagłosowała przeciw poprawce.
"Projekt ten jest próbą zamachu na prawo dzieci i młodzieży do rzetelnej edukacji seksualnej, która pomaga chronić siebie i innych przed przemocą i molestowaniem seksualnym. Penalizacja rozpowszechniania rzetelnych informacji na temat seksualności człowieka wywołuje zagrożenie dla życia i zdrowia uczniów i uczennic w Polsce" - czytamy. Działacze KPH zaznaczają, że projekt oparty jest na "kłamliwych informacjach" na temat edukacji seksualnej.