Jak podał litewski portal Delfi , Prokuratura Generalna Litwy otrzymała od Rosji prośbę o pomoc prawną w sprawie obywatela Litwy, który odmówił służby w radzieckiej armii już po ogłoszeniu przez Litwę niepodległości w marcu 1990 roku. Takich osób, według danych tamtejszego ministerstwa obrony narodowej, było na Litwie 1562. 67 z nich zostało wcielonych do rosyjskiej armii siłą, 20 trafiło do więzienia, trzem przedstawiono zarzuty, a trzy zmarły. Kolejne 1465 osób było zmuszonych do ukrywania się z dala od rodziny.
Litewska Prokuratura Generalna oświadczyła, że odmówiła udzielenia Rosji pomocy prawnej w tej sprawie ze względu na to, że wspomniane działanie nie jest na terenie Litwy uważane za przestępstwo.
Departament Bezpieczeństwa Państwowego Litwy wydał jednocześnie oświadczenie, w którym przestrzega obywateli, którzy po ogłoszeniu przez kraj niepodległości odmówili służby wojskowej przed wyjazdem poza kraje Unii Europejskiej i NATO. Według apelu służb w Rosji czy nawet na Białorusi może im grozić niebezpieczeństwo - podaje Delfi.
Litewski minister obrony narodowej w rozmowie z państwową telewizją LRT przyznał, że ministerstwo robi wszystko, aby chronić narażone osoby. Przyznaje też, że działanie Rosji może być strategiczne - Litwa bezskutecznie prosiła bowiem Rosję o pomoc w zatrzymaniu Rosjan podejrzanych o udział w działaniach wojsk radzieckich na Litwie w styczniu 1991 roku, w wyniku których zginęło 14 cywili i około 700 osób zostało rannych. Nieudzielenie pomocy w odnalezieniu zbiegów z armii może więc posłużyć za argument przeciwko współpracy w tej sprawie. Minister Juozas Olekas stwierdził też, że może to być prowokacja.
- Nie tracąc czasu na wyjaśnienia, musimy myśleć o tym, jak pomóc naszym obywatelom i jak ich chronić - powiedział minister.
O Władimirze Putinie i współczesnej Rosji przeczytaj w książkach >>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!