Zdaniem Radosława Sikorskiego Zachód zbyt słabo odpowiada na działania Władimira Putina w związku z kryzysem na Ukrainie. - Zachód jest w niedoczasie. Zawsze o parę miesięcy za wydarzeniami. I na każdym etapie tego kryzysu jako Europa zrobiliśmy mniej niż minimum, żeby odzyskać szacunek Putina i wpłynąć na jego kalkulacje. Polska argumentowała inaczej, ale UE nie składa się z samej Polski - powiedział Sikorski.
- Miałbym jednak kłopot z odpowiedzią na pytanie, co Putin zamierza zrobić w najbliższych miesiącach - dodał.
- Europa ma dwa sąsiedztwa. I w obydwu naraz stało się skrajnie niebezpiecznie. Nie pamiętam, żeby w ciągu ostatnich 25 lat Europa miała taki półksiężyc niestabilności wokół granic - stwierdził szef MSZ. - Na Bałkanach jeszcze mamy nieskończone sprawy, w Mali, w Republice Środkowej Afryki, rozpad państwa w Libii, zamrożona rewolucja w Egipcie, kryzys w Gazie, Liban jak beczka prochu, Syria, Irak, Kaukaz, Ukraina, a teraz być może jakieś incydenty w państwach bałtyckich - wymieniał.
- A my jako Zachód (myślę raczej o naszych partnerach zachodnich) przyzwyczailiśmy się do spokoju, dobrobytu. I trudno się dziwić, że chcieliby utrzymać tę błogość - powiedział Radosław Sikorski.
W ocenie Sikorskiego Ukraina w pewnym stopniu jest winna sytuacji, w jakiej się znalazła. - To fakt, że Ukraina jest w skrajnie ciężkiej sytuacji. Ale pominęła kilka okazji, żeby wejść na tę ścieżkę, na której jest Polska - stwierdził.
Jakie to okazje? - U zarania niepodległości, po pomarańczowej rewolucji. Potem prezydent Ukrainy Janukowycz nie poszedł na podpisanie umowy stowarzyszeniowej. Zostawił kraj w skrajnie trudnej sytuacji - wyliczył Sikorski.
- Gdyby on tego dokonał, miałby naród mniej więcej za sobą. I być może nawet wybaczyłby mu on tę olbrzymią korupcję. Ale my, po naszej europejskiej stronie, też popełniliśmy błędy - przyznał.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!