- W Platformie niewesoło - stwierdził w "Poranku Radia TOK FM" Jacek Żakowski. - Przejście Donalda Tuska do Europy, o którym wiedział od dawna, że jest prawdopodobne, nie przebiega dobrze - wskazywał publicysta.
- A co się stało, jak Łokietek odszedł? - zażartował Tomasz Lis, naczelny "Newsweeka". - A kiedy to było... - machnął ręką Żakowski. - Jakiś czas temu, a reguła była taka sama - zaznaczył Lis. - Może nie będzie podziału dzielnicowego, nie straszmy się - uspokajał Wiesław Władyka, historyk i publicysta "Polityki".
Zdaniem Renaty Grochal z "Gazety Wyborczej" sytuacja w PO nie musi być wcale fatalna. - Odejście Tuska uwalnia przestrzeń i widać dwóch pretendentów: Kopacz i Schetynę - wskazywała. Dodała, że Tusk dorzucił Radosława Sikorskiego, ten jednak nie ma zaplecza w partii.
Grochal zaznaczyła, że PO musi się wymyślić na nowo. Jej zdaniem oboje pretendenci do władzy w PO mogą być atrakcyjni dla centrolewicy: Kopacz dzięki krytykowanej przez prawicę pomocy dla ofiary gwałtu, która chciała poddać się aborcji, Schetyna za projekt ograniczenia przywilejów emerytalnych.
Żakowski pytał jednak, który z kandydatów jest w stanie uwieść wyborców. - Żaden - uciął Władyka. I dodał, że problem jest głębszy, bo prócz elektoratu zająć trzeba się partyjnymi funkcjonariuszami i kilkudziesięciotysięczną armią szeregowych członków. Według Władyki konflikty na poziomie zarządu, choćby ze Schetyną, niebawem mogą zejść niżej i rozbić całą partię. - Tusk mimo różnych nastrojów wychodził na kongresach i panował nad tą partią - podkreślił publicysta.
Zdaniem Władyki premier potrafił mówić "może nie jasno, ale uwodzicielsko". A Kopacz i Schetynie tych talentów brakuje. Choć czasem takie cechy niespodziewanie ujawniają się w politykach, kiedy awansują. - Nie widzę w PO nikogo, kto potrafiłby wziąć za twarz i jednocześnie uwodzić - skwitował Lis.