"Chavezie nasz, który jesteś w niebie, na ziemi, w morzu i w nas, delegatach, święć się imię twoje. Przyjdź do nas dziedzictwo twoje, abyśmy zanieśli je ludziom tutaj i wszędzie. Twe światło daj nam dzisiaj, aby nas prowadziło każdego dnia. Nie wódź nas na pokuszenie kapitalizmu, ale zbaw nas od zła oligarchii, od zbrodni kontrabandy, bo nasza jest ojczyzna, pokój i życie na wieki wieków. Amen. Niech żyje Chavez!" - modliła się delegatka Marsza Uribe w obecności następcy Hugo Chaveza, prezydenta Nicolasa Maduro.
Arcybiskup Caracas kard. Jorge Urosa Savino oświadczył, że ktokolwiek odmawia tę "modlitwę" popełnia grzech bałwochwalstwa, gdyż "przyznaje osobie ludzkiej przymioty i działania właściwe Bogu". Wezwał do poszanowania oryginalnej wersji "Ojcze nasz", zaznaczając, że modlitwy tej nauczył nas sam Jezus Chrystus w swym Kazaniu na górze i "dlatego jest nienaruszalna".
- Tak jak nikomu nie wolno zmieniać słów hymnu narodowego dla uczczenia kogoś, tak samo niegodziwe jest zmienianie "Ojcze nasz" ani jakiejkolwiek chrześcijańskiej modlitwy, np. Wyznania wiary - zaznaczył hierarcha, dodając, że katolickie symbole religijne i modlitwy powinny być szanowane. Zaapelował do władz, by nie propagowały "Chavezie nasz...", unikając w ten sposób kolejnego powodu do dzielenia narodu.
Jednocześnie kard. Urosa wezwał Wenezuelczyków, by ''skupili się wokół Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka'' i by odmawiali prawdziwe "Ojcze nasz". Również abp Roberto Lückert Léon z Coro uznał, że parodia modlitwy "Ojcze nasz" jest nadużyciem, a także "przejawem przeciętności i braku kreatywności w tworzeniu modlitwy".
Socjalistyczny przywódca Hugo Chavez kierował Wenezuelą w latach 1999-2013. Stworzył wokół własnej osoby kult jednostki podobny do tego, jakim jest otaczany Fidel Castro na Kubie. Choć często pozostawał w konflikcie z Kościołem, pojednał się z nim przed śmiercią.