Na zdjęciach opublikowanych w sieci widać uśmiechniętych członków islamistycznej koalicji Libijski Świt, którzy wspinają się na skrzydła stojących na lotnisku maszyn. Fotografie te zostały zrobione już po zakończeniu licowych walk, w wyniku których zamknięto lotnisko w Trypolisie. W sierpniu rebelianci przejęli też co najmniej 11 cywilnych samolotów, które znajdowały się wtedy na lotnisku.
Teraz amerykańscy oficjele ostrzegają, że maszyny te mogą zostać użyte do przeprowadzenia w regionie zamachów "w stylu 11 września", czyli z wykorzystaniem porwanych samolotów - podaje "Daily Mail".
11 września przypada nie tylko 13. rocznica zamachów terrorystycznych, które Al-Kaida przeprowadziła na budynek Pentagonu i dwie wieże World Trade Center. Tego dnia mijają też dwa lata od wybuchu antyamerykańskich demonstracji w Kairze i Bengazi, w którym doszło do ataku na konsulat USA. Śmierć poniosło wtedy czterech dyplomatów, w tym ambasador Christopher Stevens.
Zdaniem ekspertów cytowanych przez "Daily Mail" przejęte samoloty mogą być wykorzystane na dwa sposoby: porwane maszyny mogą uderzyć niczym pocisk w wybrany cel w Afryce Południowej czy na polach naftowych Arabii Saudyjskiej lub też posłużyć do transportu uzbrojonych terrorystów, którzy dzięki cywilnym oznaczeniom maszyn mogliby łatwo dostać się na miejsce planowanej akcji.
Amerykańscy urzędnicy odmówili oficjalnego potwierdzenia uprowadzenia samolotów, ale jak zapewniają dziennikarze gazety, władze stale monitorują sytuację w Libii i robią wszystko, by odnaleźć maszyny.
Gdy uwagę światowych mediów przyciąga sytuacja na Ukrainie i w Iraku, Libia pogrąża się w coraz większym chaosie. W zeszłym tygodniu kończący kadencję parlament opowiedział się za zastąpieniem obecnego tymczasowego rządu gabinetem, na którego czele stanąłby islamista. To spowodowało, że kraj ma w tej chwili dwa rywalizujące ze sobą parlamenty i rządy: Powszechny Kongres Narodowy (PKN), w którym dominowały ugrupowania islamistyczne, odmawia uznania nowego, nieislamistycznego parlamentu, twierdząc, że też oficjalnie nie przekazał mu władzy.
Państwo stało się również areną walk między kilkoma ośrodkami aspirującymi do rządzenia całością jej terytorium. Powiązana z Al-Kaidą grupa Ansar al-Sharia ogłosiła w lipcu, że zdobyła Bengazi - miasto, od którego zaczęła się kilka lat temu libijska rewolucja - i proklamowała tam "Emirat Islamski". Miesiąc później siły islamistycznej koalicji Libijski Świt oświadczyły, że zdobyły lotnisko w stolicy Libii, Trypolisie. To poważna porażka nacjonalistów, którzy trzymali kontrolę nad portem lotniczym od upadku Kaddafiego w 2011 r.
Sytuacja w Libii wciąż jest daleka jednak od jakiegokolwiek rozwiązania: w sobotę rząd ogłosił, że stracił kontrolę nad sytuacją w stolicy.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!