Kaczyński był pytany na konferencji prasowej w czasie XXIV Forum Ekonomicznego w Krynicy o słowa premiera Donalda Tuska, który podczas wystąpienia w Sejmie pod koniec sierpnia zapowiedział, że jeszcze we wrześniu szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz przedstawi szczegółową informację na temat sprawy podsłuchów. - Potem podejmę stosowne decyzje - mówił Tusk.
- Jestem tu pesymistą. Chyba będziemy musieli zastanowić się nad komisją śledczą w tej sprawie. Nie wiem, czy zdobędziemy poparcie większości parlamentarnej. To naprawdę jest sprawa, która powinna być wyjaśniona - powiedział Kaczyński.
Jak podkreślił, decyzja o złożeniu wniosku jeszcze nie zapadła. - Komisja śledcza byłaby, w przeciwieństwie do tak zwanej sprawy Macierewicza, która jest sprawą nieistniejącą, najlepszą drogą - ocenił lider PiS.
W czerwcu tygodnik "Wprost" ujawnił nagrania rozmów m.in. Sienkiewicza z szefem NBP Markiem Belką z lipca 2013 r. Szef MSW rozmawia z Belką o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz noweli ustawy o banku centralnym. W listopadzie 2013 roku Rostowski został zdymisjonowany; pod koniec maja 2014 r. do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP.
Premier po ujawnieniu nagrań "Wprost" mówił m.in., że "pierwsza analiza tych wypowiedzi nie wskazuje na przekroczenie prawa", choć styl rozmowy był jego zdaniem "dość bulwersujący". - Niezależnie od tego, w jak paskudny sposób wyrażali swoje opinie i oceny, to raczej rozmawiali o tym, jak pomóc państwu polskiemu, a nie jak zaszkodzić - powiedział wówczas premier.
Śledztwo dotyczące podsłuchiwania m.in. polityków i biznesmenów od połowy czerwca prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. W śledztwie tym badana jest kwestia bezprawnego utrwalania rozmów prowadzonych przez gości restauracji Sowa i Przyjaciele oraz Amber Room w Warszawie.
Lider Prawa i Sprawiedliwości wziął też w Krynicy udział w debacie "Bezpieczna Europa, bezpieczna Polska". Przekonywał jej uczestników, że Rosja zagraża nie tylko Ukrainie, ale też Polsce i Europie, a odpowiedzią na to powinno być wzmocnienie obecności NATO w Europie Środkowo-Wschodniej oraz zwiększenie przez Polskę nakładów na obronność - przekonywał prezes PiS.
Według Kaczyńskiego rosyjska agresja wobec Ukrainy nie powinna zaskakiwać. - Od wielu lat było widać gołym okiem, do czego przygotowywała się Rosja (...). Rosja to państwo, które od zarania swych dziejów nastawione było na ekspansję - ocenił. Jak zaznaczył, dowodem na to była m.in. agresja wobec Gruzji w 2008 roku.
- Rosja to państwo, które ekspansję ma w swojej istocie, w swojej konstrukcji ideowej, ale z drugiej strony jest też państwem, co wielokrotnie było pokazane w historii, które można powstrzymać; Rosja idzie w to, co jest miękkie, atakuje tam, gdzie jest słaby opór albo wcale go nie ma, a tam gdzie jest silny opór i duże ryzyko, cofa się" - powiedział.
Zdaniem Kaczyńskiego reakcja Zachodu na "rosyjską ofensywę" na wschodzie Ukrainy jest zbyt słaba. - Stąd mamy deklaracje Putina, że może w dwa tygodnie być w Kijowie. Ale jeżeli w dwa tygodnie może być w Kijowie, to oczywiście trzeba postawić pytanie, w jakim czasie może być w Warszawie, a w jakim w Berlinie - podkreślił.
Kaczyński uważa, że Zachód powinien udzielić Ukrainie wsparcia w postaci dostaw środków militarnych. - Ukraina potrzebuje tego wszystkiego, co służy do obrony (...). Ta decyzja ma dwa aspekty - realny, to znaczy pomoc, ale też aspekt polityczny, który można określić jako ostrzeżenie - powiedział lider PiS.
Jak zaznaczył, ta sprawa jest już podnoszona przez bardzo poważnych polityków amerykańskich, m.in. szefa komisji spraw zagranicznych amerykańskiego senatu. - Gdyby pójść w tym kierunku, to z całą pewnością mielibyśmy do czynienia ze zmianą sytuacji, z nowym otwarciem gry - ocenił.
Zdaniem prezesa PiS potrzebne są też jednocześnie "bardzo ostre" sankcje gospodarcze wymierzone w Rosję, zarówno takie, które uderzą w całą rosyjską gospodarkę, jak i skierowaną na poszczególne osoby.
Poza pomocą dla Ukrainy, ocenił Kaczyński, konieczne jest dodatkowe zabezpieczenie tej części Europy, w tym Polski, która jest w NATO, ale jest zagrożona działaniami Rosji. Kaczyński wyraził przekonanie, że w związku z pogwałceniem przez Moskwę reguł międzynarodowych, m.in. w związku z aneksją Krymu, straciło ważność porozumienie NATO-Rosja z 1997 r. zakładające, że znaczące siły NATO nie znajdą się w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Jak mówił, porozumienie to dotyczy pokojowej współpracy. - Dziś mamy do czynienia z sytuacją całkowicie inną, więc choćby tylko z tego względu jest ono już porozumieniem nieważnym - uważa Kaczyński.
Według niego "trzeba uznać za wyjątkowo wręcz niebezpieczne twierdzenia kanclerz Niemiec Angeli Merkel, że to porozumienie nie tylko nie powinno być kwestionowane, ale wręcz powinno być potwierdzone". - To jest bowiem nic innego, jak stwierdzenie, że Rosjanie przynajmniej na terenie byłego Związku Sowieckiego mają prawo do użycia sił zbrojnych (...). Mam nadzieję, że konferencja NATO w Walii to wyraźnie zakwestionuje - powiedział lider PiS.
Kaczyński liczy też, że na szczycie NATO, który rozpocznie się w czwartek, zapadną decyzje o wzmocnieniu obecności Sojuszu Północnoatlantyckiego w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce. - Chodzi najlepiej o mieszane brygady polsko-amerykańskie (...), a gdyby to się nie udało, powinny to być przynajmniej dwie brygady amerykańskie w Polsce; to jest już siła militarna, a przede wszystkim to stwarza sytuację, że zaatakowanie Polski równałoby się zaatakowaniu USA - zaznaczył Kaczyński.
W jego opinii Polska musi zwiększyć nakłady na siły zbrojne. - Musimy zwiększyć wysiłek zbrojeniowy. Ze zdziwieniem słuchałem wypowiedzi Donalda Tuska o tym, że nawet to minimalne zwiększenie do 2 proc. w przyszłym roku ma być nieprzeprowadzone - dodał szef PiS.
Jego zdaniem trzeba też postulować rozwiązania na poziomie europejskim, w tym utworzenie "europejskiego funduszu pożyczkowego", który pozwoliłby przede wszystkim Polsce, jako dużemu krajowi europejskiemu, "na przeprowadzenie w stosunkowo krótkim czasie wielkiego planu wzmocnienia obrony". - Chodzi o następujący zabieg: możemy na bardzo długoletni kredyt pożyczać pieniądze, przy czym zwracamy je w ten sposób, że jesteśmy zwolnieni z obowiązujących nas opłat do UE - tłumaczył prezes PiS.
Na późniejszej konferencji prasowej w Krynicy Kaczyński przekonywał, że w obecnej sytuacji "siły NATO mogą i powinny być rozmieszczone na terytorium Polski i to powinny być siły niesymboliczne". W jego opinii obecność sił NATO i wzmocnienie polskich sił zbrojnych to warunki umocnienia wschodniej flanki Sojuszu. Jednocześnie - podkreślił - "umocnienie wschodniej flanki UE i NATO nie może oznaczać opuszczenia Ukrainy".
Prezes PiS przekonywał także o konieczności działań, które "będą prowadziły Ukrainę do NATO". - Miejmy nadzieję, że nieodpowiedzialna, szaleńcza polityka wypierania Stanów Zjednoczonych z Europy w imię partykularnych interesów niektórych państw europejskich zostanie odrzucona - dodał Kaczyński.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!