W niedzielę rząd w Pekinie podjął decyzję, aby nie zezwolić w Hongkongu na w pełni demokratyczne wybory szefa władz wykonawczych regionu w 2017 r. To wywołało protesty ruchu Occupy Central with Love and Peace, który powstał jeszcze w 2013 roku w celu walczenia o możliwość wolnych wyborów w tym regionie. W poniedziałek policja do rozpędzenia protestujących użyła gazu łzawiącego. Aresztowane zostały 22 osoby.
Według ustaleń rządu w Pekinie w wyborach w Hongkongu będzie mogło wystartować tylko kilku kandydatów. Wszyscy będą musieli uzyskać poparcie komitetu składającego się w większości z rządowych lojalistów. Oznacza to więc, że w wyborach wezmą udział wyłącznie kandydaci zatwierdzeni przez Pekin.
Ruch Occupy Central with Love and Peace zapowiada, że w protestach na rzecz demokracji weźmie udział nawet 10 tys. osób. Organizacja ta wywodzi się z amerykańskiej kampanii przeciw nierównościom społecznym, która pod nazwą Occupy Wall Street rozpoczęła w 2011 roku falę protestów antyrządowych. W Chinach demonstracje polityczne są jednak niepożądane i surowo karane - chyba że ich charakter zgadza się z linią polityczną rządu.
Pod tym względem wyjątkiem jest jednak Hongkong, który jako była kolonia brytyjska, oddana Chinom w 1997 roku, cieszy się pewnymi przywilejami. Panuje tam między innymi dużo większa swoboda wypowiadania się i organizowania demonstracji, jednak Pekin stara się nie pozwalać Hongkończykom na zbyt wiele. Jak zauważa magazyn Foreign Policy , rząd komunistyczny bardzo dobrze rozumie, że demokracja jest zaraźliwa.
Z powodu protestów najważniejszy hongkoński dziennik biznesowy zaprzestał na przykład publikacji felietonów mającego otwarcie demokratyczne poglądy finansisty Edwarda C.K. China - poinformował New York Times .
Wielka Brytania jeszcze na początku roku wstawiła się za swoją byłą kolonią i zapowiedziała wszczęcie dochodzenia w sprawie postępów, jakich dokonał Hongkong od czasu odzyskania niepodległości. Zaistniały bowiem podejrzenia, że niespełniane są założenia doktryny "jeden kraj, dwa systemy", która miała zapewnić Hongkongowi pewne swobody po ponownym dołączeniu tego regionu do Chin. Pekińskie władze oskarżyły brytyjski rząd o niestosowne wtrącanie się w sprawy Hongkongu i stanowczymi słowami zażądały odwołania dochodzenia.
Zachodnia demokracja wydaje się być wciąż dla Hongkongu nieosiągalna. Szczególnie, że sami organizatorzy protestów przyznają, że poparcie dla nich słabnie. Jak podała agencja Bloomberg , jej założyciel spodziewa się, że liczba protestujących nie będzie tak duża, jak zakładał, ze względu na "pragmatyczne myślenie mieszkańców Hongkongu". Chiński profesor prawa z uniwersytetu Tsinghua w Pekinie radzi im, żeby dążyli do "mniej idealnej demokracji", ponieważ taka zawsze jest lepsza niż żadna - podaje New York Times .