"Trzaskowski - Tusk sprzed lat", "Lewandowski - da się sterować Tuskowi". Kto zostanie premierem? [NASZE TYPY]

Nawet dziś możemy dowiedzieć się, kto będzie kandydatem PO na premiera. Kandydatów typują nasi redaktorzy zajmujący się polityką. Jakiego premiera potrzebuje Polska? Przedstawiamy typy wydawców działu "Wiadomości" oraz strony głównej, a także szefa portalu Tokfm.pl.

Kto powinien zastąpić Donalda Tuska? Wg naszych czytelników najlepsza jako nowa premier byłaby Elżbieta Bieńkowska. Z kolei komentatorzy nie są zgodni: "Czytelnicy Gazeta.pl mają rację. Najlepszy wybór to Bieńkowska" [5 OPINII] - Czytaj >>> . Dziś prezentujemy nasze typy redakcyjne.

Piotr Markiewicz, szef Tokfm.pl, stawia na Trzaskowskiego

Kto powinien zostać premierem? Rafał Trzaskowski. Jest jednym z najsprawniejszych organizatorów i osobą, która ma energię Tuska sprzed kilku lat. Jeżeli ktoś może odmienić obraz polskiej polityki wysokiego szczebla, to jest to właśnie on - ekspert z zacięciem politycznym.

Pojawiają się oczywiście zarzuty, że nie jest doświadczony politycznie. Są one chybione - Trzaskowski, co najwyżej, nie jest doświadczony w gierkach partyjnych. Wolę premiera-eksperta z doświadczeniem europejskim niż partyjnego, cynicznego gracza.

Monika Margraf, wydawca strony głównej: Kopacz

Największe szanse i potencjał spośród liderów PO mają Ewa Kopacz i Elżbieta Bieńkowska. Grzegorz Schetyna odpada - przegrał wewnątrzpartyjną rozgrywkę z Tuskiem, poza tym to i tak premier wskaże swojego następcę. Z tego samego powodu i przez brak zaplecza odpada też Radosław Sikorski. Tomasz Siemoniak podobnie - mimo dużego doświadczenia politycznego - jest mało rozpoznawalny.

Gdyby Platforma zdecydowała się rozdzielić funkcje premiera i szefa partii między dwie osoby, do kierowania rządem lepsza byłaby Bieńkowska - doświadczona w zarządzaniu, kompetentna, znana z silnego charakteru. Naturalną kandydatką na następczynię Tuska w partii jest Kopacz, jej pierwsza wiceprzewodnicząca.

Taki podział ról byłby jednak niekorzystny i dla społeczeństwa - wyborcy nie wiedzieliby, na kim spoczywa odpowiedzialność za główne decyzje, i dla samej PO, bo prędzej czy później oznaczałby walkę o władzę w partii. Dlatego bezpieczniejszą opcją będzie skupienie obu funkcji w rękach jednej osoby i przetestowanie w tej roli Ewy Kopacz, która ma i doświadczenie w pracy w rządzie, i w zarządzaniu strukturami partyjnymi. Posiada także własne zaplecze partyjne i doceniana jest za kompetencje miękkie.

Michał Protaziuk, wydawca "Wiadomości": Lewandowski

Przed ewentualnym następcą Donalda Tuska stoją trzy ważne zadania. Pierwsze to utrzymanie partii w ryzach przez najbliższy rok, drugie to sprawne kierowanie rządem, a trzecie wygranie przez PO wyborów parlamentarnych w przyszłym roku. W polskiej polityce zostało niewiele osób, które te trzy zadania wzięłyby na siebie i nie poległy. W PO, oprócz Tuska, nie ma żadnej.

Dlatego też Platforma powinna rozdzielić te zadania na kilka osób. Kampanią zajmie się zapewne stały skład wyborczy. Tutaj wielkich zmian nie będzie. Ewa Kopacz, jako zaufana osoba Donalda Tuska, który na pewno będzie sterował partią z tylnego siedzenia, dobrze nadaje się do roli szefa partii. Zwłaszcza że będzie pierwszą wśród równych diadochów obok np. Radosława Sikorskiego czy Pawła Grasia.

Paradoksalnie, najmniej ważnym zadaniem będzie sprawowanie funkcji szefa rządu. Jeśli uda się uchwalić budżet przed 1 grudnia, to nowemu premierowi pozostanie administrowanie przez 10 miesięcy. Z czego 4 miesiące to będą kampanie: prezydencka i parlamentarna, a 3 miesiące - wakacje i święta. Tutaj potrzeba kogoś, kto utrzyma status quo, bez przemeblowywania partii czy rządu. Z drugiej strony musi być lojalny w stosunku do Tuska i musi się cieszyć poparciem partyjnych dołów. A co najważniejsze, musi się dobrze kojarzyć Polakom, bo przecież idą ważne wybory.

Ewa Kopacz nie spełnia tego ostatniego, ważnego warunku. Nie uda się jej też oddzielić działalności w partii, a zapewne przed wyborami będą "sianokosy" wśród części działaczy i posłów. Nie będzie tak elegancko likwidować konkurencji wewnątrzpartyjnej, a i brak jej predyspozycji do krzesania jedności wśród platformersów. Dlatego jej należy zostawić brudną robotę, a ładniejszą twarzą PO musi zostać ktoś inny.

Moim zdaniem dobrze by do tego nadawał się Janusz Lewandowski. Ma doświadczenie w rządzie i strukturach unijnych, nie ma obaw, że wybije się na niepodległość, w PO jest od zawsze, a co najważniejsze, dobrze się kojarzy Polakom.

Piotr Mieśnik, wydawca "Wiadomości": Hanna Gronkiewicz-Waltz

Donald Tusk jako nowy "prezydent" Unii Europejskiej z całą pewnością zmaga się jednocześnie i z zawrotem głowy (sukces, prestiż, apanaże), ale także i z jej bólem. Dlaczego? Bo awans do elity europejskiej polityki nie może przecież oznaczać, że porzuci projekt swojego życia, a więc Platformę Obywatelską. Nie może tego zrobić tym bardziej jeśli rację mają ci, którzy wieszczą, że po 5 latach na unijnym stanowisku wróci do Polski, aby ukoronować swoją wybitną (patrząc na sprawowane stanowiska) karierę polityczną prezydenturą kraju.

Dlatego też nowym premierem musi uczynić kogoś (tak, nie oszukujmy się, że to ktoś inny dokona tego wyboru) kto, po pierwsze - zagwarantuje dotychczasową hegemonię PO na polskiej scenie politycznej, a po drugie - nie będzie w stanie zbudować samemu sobie zbyt silnej, dominującej na pozycji.

Dlatego obstawiam, że Tusk na pożegnanie zafunduje nam... niespodziankę. Z katalogu tych, do których już nas przyzwyczaił. Ewa Kopacz premierem? Nie sądzę. Spełnia wprawdzie wymóg bezbrzeżnej lojalności wobec Tuska, ale nic ponadto. Radosław Sikorski to zaś zbyt ambitny polityczny gracz (pewnie również śniący o prezydenturze), aby dopuścić go zbyt blisko do politycznych konfitur.

Dlatego zaryzykuję i obstawię nazwiska, które z całą pewnością nie są wymieniane wśród faworytów. Hanna Gronkiewicz-Waltz - ponieważ nie tylko jest wierna Tuskowi, ma silną pozycję w partii, na europejskich salonach była szefowa EBOiR na pewno zaś została by przyjęta z otwartymi ramionami, oraz wariant minimalistyczny, na przetrwanie - Paweł Graś, najwierniejszy z wiernych, biegły w okołorządowych gierkach, który i partię mógłby trzymać krótko.

Najlepszym czarnym koniem mógłby być jednak... minister Rafał Trzaskowski. Polityk młodego pokolenia, nie obciążony historią, z językami i szerokimi horyzontami, który mógłby sprawić, że nawet tacy sceptyczni wobec rządów PO jak ja wyborcy, mieliby wreszcie szansę spojrzeć na nią nieco bardziej przychylnym wzrokiem.

Chcesz wiedzieć szybciej o zmianach w rządzie i wyborze nowego premiera? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: