We wrześniu odbędzie się kolejna rozprawa w procesie, w którym Marcin K., ofiara molestowania przez księdza, domaga się zadośćuczynienia i przeprosin od Kościoła. Jest to pierwsza sprawa, w której Kościół został pozwany jako instytucja. Hierarchom zarzuca się zaniedbania i brak kontroli nad podwładnymi.
Pozwanymi w procesie są diecezja koszalińsko-kołobrzeska, która może być odpowiedzialna za winę w nadzorze, czyli brak odpowiedniego nadzoru nad tym, co dzieje się w parafii św. Wojciecha, i sama parafia.
Jeden z księży, którego dotyczy sprawa, odbywa właśnie karę pozbawienia wolności. Z jego strony padła propozycja ugodowa, opiewająca na kwotę dwóch tysięcy złotych, co jest - zdaniem Bodnara - kwotą absolutnie nieadekwatną do kwoty wyrządzonej krzywdy.
- Problem polega na tym, żeby nie próbować pociągnąć do odpowiedzialności samego sprawcy, ale instytucję kościelną, która powinna była zareagować i nadzorować, w jaki sposób wykonywana jest posługa kapłańska. Instytucja ponosi także ryzyko za dobór osób, które dopuszczały się takich czynów - mówił.
Jak tłumaczył prawnik, Zbigniew R. był proboszczem parafii, czyli jej organem. - Pozostaje więc pytanie, czy parafia, jako osoba prawna, ma odpowiadać za czyny wyrządzone przez jej organ. Jest to dość skomplikowana i niejednoznaczna sprawa - dodał.
- Musimy zastanowić się nad tym, czym jest Kościół katolicki. My uważamy, że jest to specyficzny rodzaj władzy. Także nad jednostką, bo wierni są w pewnym sensie poddani czynom, zaleceniom ze strony Kościoła i może on na nich wywierać dodatkowy wpływ. Co więcej, posiada wiedzę na temat tego, kto może być na takie wpływy podatny - wyjaśniał Bodnar.
Jego zdaniem ksiądz obcujący z dziećmi wie, które z nich mogą być bardziej podatne na jego zachęty. Dodatkowo korzysta ze swojego autorytetu i kojarzy się z kimś, kto nie może zrobić krzywdy. - Jeżeli mamy do czynienia z księdzem, który pełni posługę kapłańską, to jest jakby policjantem - nie powinien nikomu robić krzywdy i zachowywać się zgodnie z nakazami wynikającymi z prawa kanonicznego - stwierdził Bodnar i tłumaczył, że skoro ksiądz to uprzywilejowanie wykorzystał, to Kościół powinien odpowiadać jako instytucja.
Wiceprezes HFPR zauważył, że Watykan był niedawno przedmiotem analiz ze strony ONZ-owskich komitetów. Komitet praw dziecka stwierdził w rekomendacjach końcowych to, czego domaga się Marcin K. - Kościół powinien odpowiadać finansowo za czyny pedofilskie, które zostały popełnione przez jego funkcjonariuszy.
- Kościół chce i domaga się, by być traktowany jak władza, a gdy dochodzi do przemocy i przestępstwa, to zaczyna mówić, że ksiądz to prywatne indywiduum, które popełnia szkody na własny rachunek - mówił Bodnar. Jako przykład analogiczny prawnik przytoczył odpowiedzialność skarbu państwa. - Gdyby policjant zatrzymał kogoś i wywiózł go do lasu, albo ukradł coś podczas przeszukania, to skarb państwa nie mógłby stwierdzić, że go to nie dotyczy - tłumaczył.
- Elementem tej sprawy jest zdefiniowanie, czym jest "wina w nadzorze". Jeśli bierzemy kogoś do wykonywania określonej czynności, to powinniśmy nadzorować, w jaki sposób je wykonuje. Chodzi o ustalenie, jakie są obowiązki biskupa w takiej sytuacji, jak powinien kontrolować i weryfikować kompetencje psychologiczne do wykonywania określonego zawodu - mówił Bodnar.
Oskarżyciele będą starali się to wykazać w procesie, posługując się prawem kanonicznym, na podstawie którego będą określane zależności między hierarchami a podwładnymi Kościoła.