Polska nauka jest w zapaści - pisze w "Dzienniku Gazecie Prawnej" prof. Marcin Król, filozof i historyk idei. "Sytuacja jest nie tylko dramatyczna, ale będzie się z roku na rok pogarszała" - przekonuje.
Filozof wylicza bolączki naukowców: niskie uposażenia pracowników nauki, degradacja poziomu nauczania, negatywna selekcja w środowisku, niż demograficzny. Tymczasem w interesie rządzących jest wspieranie świata nauki.
Polska jest biednym krajem - zaznacza prof. Król. Jego zdaniem nie ma zasobów surowcowych, nie ma zasobów finansowych, nie ma też kapitału intelektualnego. Ratunkiem jest dobra koniunktura na świecie, brak ceł i popyt na proste urządzenia, jak pralka lub telewizor, które w Polsce możemy montować. "Tracimy na jedynym surowcu, jaki posiadamy w większych ilościach, czyli na węglu" - dodaje publicysta.
Zdaniem prof. Króla w tej sytuacji naturalnym byłoby inwestowanie w kapitał intelektualny. "Wymaga wielokrotnie mniej nakładów niż dopłaty do węgla, górników, środowiska itp." - podkreśla filozof. "Wszyscy w zasadzie to wiedzą i nikt nie robi kompletnie nic, żeby w rozwój kapitału intelektualnego inwestować" - dodaje gorzko.
W obliczu kryzysu nauki, który może zamienić się w spiralę w dół, prof. Król proponuje: "Należy uruchomić proste zasady wolnej gospodarki, czyli absolwentów sprzedawać. Studia nie mogą być płatne, ale nigdzie nie jest napisane, że za gotowy produkt, czyli dobrego lub świetnego absolwenta, nie wolno pobierać zapłaty od firmy, do jakiej pójdzie" - stwierdza filozof. I dodaje, że dobry absolwent jest wart więcej niż kilkadziesiąt ton węgla, do których ochoczo dopłacamy.
"To nie żarty" - zastrzega filozof. "Jak tego nie zrobimy, za dziesięć lat poziom polskich uczelni będzie niższy od najniższego na świecie, a polska gospodarka zejdzie na poziom produkcji całkowicie wtórnej".
Cały tekst w "Dzienniku Gazecie Prawnej".